Dziś kończę cykl „Sekret Havla”. Przed nami trzecie z wymienianych cech – wiarygodność.

Na to, że ktoś jest, lub nie jest postrzegany jako osoba wiarygodna składają się dwa obszary: jego charakter oraz jego dokonania.

W pierwszym z nich (charakter) możemy wyróżnić dwie składowe:

a.       Możliwość polegania na słowach i deklaracjach danej osoby. Tu bierzemy tu pod uwagę spójność między tym, co dana osoba mówi, a tym jak faktycznie jest. Czyli: czy mówi, to co myśli, a jeżeli tak, to czy wypełnia to, o czym powiedział. I jeżeli nie zauważamy rozdźwięku między deklaracją, a czynami, wyrażoną intencją, a faktami, to rodzi się w nas przekonanie: „mogę mu ufać, bo … nie kłamie, robi to co powiedział”.

b.      Przekonanie o sprawiedliwym działaniu. Za wiarygodnego uważamy człowieka, który w swoim zachowaniu kieruje się ogólnie pojętną zasadą sprawiedliwości. Czyli, oceniając go analizujemy, czy w swoim postępowaniu jest obiektywny. Czy nie ma ukrytych motywów? Czy nie faworyzuje kogoś, lub czegoś? Czy jest, lub czy nie jest arbitralny w swoich decyzjach? I jeżeli spełni on ów postulat sprawiedliwego działania, powstaje w nas subiektywne przekonanie: „mogę mu zaufać, bo wiem czym się kieruje”.

Dwie te składowe odnoszą się do charakteru, czy – używając innego języka – stylu działania. Obie tworzą klimat przewidywalności w kontakcie, czytelności w relacji. Pierwsza informuje mnie: „to, co on mówi, to też zrobi”, druga daje mi pewność „jego działania oparte są na czytelnych przesłankach”.

Drugim obszarem, w który analizuję czyjąś wiarygodność są jej dokonania. I podobanie jak poprzednio możemy wyróżnić tu dwie składowe:

a.       Wiedzę i kompetencje danej osoby. Analizujemy jej doświadczenie w dziadzinie, która nas łączy. Bierzemy pod uwagę kwalifikacje związane z zadaniem, które ma wykonać. Gdy w tym aspekcie zostanie pozytywnie oceniona budzi się w nas przekonanie: „mogę mu zaufać, bo się zna na tym co robi, jest ekspertem w tej dziedzinie”.

b.      Osiągnięcia tej osoby. Oceniając czyjąś wiarygodność zadajemy sobie pytania o dotychczasowe sukcesy. Szukamy potwierdzenia, czy gdzieś się sprawdziła. Czy w jej działaniu widać osiągnięcie. Czy mogę znaleźć tam nadprzeciętne wyniki. I jeżeli w tym względzie uzyskamy potwierdzenie wtedy myślimy: „mogę mu zaufać, bo wiele razy się sprawdził, na swoim koncie ma osiągnięcia, które świadczą o jego skuteczności”.

Czyli, w drugim obszarze, gdzie dokonujemy oceny wiarygodność jakieś osoby, bierzemy pod uwagę jej efektywność. Zadajemy pytania dotyczące jej skuteczność.

Podsumują ten passus, możemy powiedzieć, że wiarygodność rodzi się na pograniczu charakteru i kompetencji. Jest wypadkową dwóch sił: stylu działania i skuteczności w profesji, którą ona uprawia. W przypadku Havla możemy zauważyć, że całym sobą mówił on o filozofii, którą wyznawał. Swoim codziennym tu i teraz zaświadczał, że to co mówi, to o czym pisze, wynika z jego wewnętrznej postawy. Andrzej Wajda zaraz po jego śmierci powiedział: „W przyszłości chciałbym widzieć u władzy właśnie takich ludzi jak on. Miałbym do nich bezgraniczne zaufanie – Havel takie zaufanie właśnie budził”.

Dla Czechów, Havel był punktem odniesienia. W swoich wystąpieniach nie bał się formułować ostrych i konfrontujących refleksji. W jedynym z nich – skierowanym do swoich rodaków – powiedział: „Jesteśmy chorzy, bo przyzwyczailiśmy się co innego mówić i co innego myśleć. Nauczyliśmy się w nic nie wierzyć, nie zauważać innych ludzi i troszczyć się wyłącznie o siebie”. Zaś politykom miał odwagę postawić pytanie: „Czy jesteśmy zdolni uchwycić moment, kiedy nie chodzi już nam o dobro kraju, dla którego się poświęcamy, tolerując swoje przywileje, a zaczyna chodzić o przywileje, które usprawiedliwiamy dobrem kraju?”. Taki rodzaj komunikacji może uprawiać tylko osoba uznawana za autorytet. To obszar zarezerwowany dla ludzi wiarygodnych. Po taką retorykę mogą sięgać jedynie ludzie, którym ufamy. W innym wypadku odbiorcy skwitują taki przekaz prostym „spójrz w lustro i …zacznij do siebie!”. A całość naszego wysiłku złoży się w „efekt bumerangu”.

P.S. W pierwszym wpisie, który rozpoczynał analizę „Sekretu Havla” napisałem, że podczas jego pogrzebu, żegnał go cały Zachodni Świat. Dziś tylko dodam i doprecyzuję. Na wszyscy pośpieszyli z wyrażeniem kondolencji. Dyplomacja Rosyjska zrobiła to po trzech dniach, zaś na pogrzeb (jako swojego przedstawiciela) wysłano człowieka z czwartego rzędu. Zaś… z wyrażeniem ubolewania po śmierci Kim Dzong Ila (zmarł dzień później) ustawili się w kolejce z numerem trzecim (zaraz po Chinach, Korei Południowej). O tym też (chyba) warto pamiętać.