Druga hipoteza – oddziaływanie przez zaangażowanie – odnosi się do moich obserwacji autentycznych mówców. Otóż, okazuje się, że dość często są to osoby zaangażowane, ludzie z jakąś pasją. A jeżeli tak przedstawia się sprawa autentyczności to tego fenomenu nie sposób zamknąć w kategorii etycznej (tzn. człowiek autentyczny = osoba, która: nie gra, mówi otwarcie, nie manipuluje). Nie można go zamknąć, bo u mówcy autentycznego widać zaangażowanie w coś, oddania na rzecz czegoś, słowem – mamy do czynienia istotnym komponentem emocjonalnym podczas wystąpienia.

Dodatkowo, gdy wypowiada się osoba autentyczna/zaangażowana to towarzyszy jej subiektywna pewność, co do prawdziwości i wartości swojego przekazu: „to co mówię ma sens!”, co w konsekwencji powoduje, że mówi ona całym sobą. Można by rzec – komunikuje każdą komórką swojego jestestwa. Widać w niej zaangażowany intelekt, słychać poruszone emocje i zaprzęgniętą wolę. To nie suchy prezenter, rozegzaltowany ideolog, czy przymuszony do wystąpienia przedstawiciel jakiejś firmy. „Autentyczny” oddziałuje całym/samym sobą.

Tak więc, hipoteza druga, przy pomocy której próbujemy wyjaśnić „fenomen autentyczności” sprowadza się do: człowiek autentyczny to – z reguły – ktoś zaangażowany w jaką sprawę, kto podczas mówienia o tym komunikuje całym sobą i między innymi z tego powodu jest tak sugestywny. Z tej przyczyny ma taką siłę w kontakcie  z publicznością.

Jak powiedziała kiedyś pewna choreograf: „Nie interesuje mnie jak on się porusza, ale co go porusza!”, czego i sobie życzę. Za tydzień kolejna hipoteza.

PS. Dopowiedzenie do hipotezy nr 2. Nie twierdzę, że nie ma autentyczności bez pasji, owszem jest, ale sytuacja odwrotna jest raczej niemożliwa.