Teza: Pomnikowa postać zniechęca i demotywuje, ale droga na pomnik, to już zupełnie co innego! To zachęta w czystej postaci, to sposób na budowanie motywacji i gotowość do działania.
Tok rozumowania: Co mam na myśli pisząc o zniechęcającym wpływie pomnika? Otóż, gdy podczas trwania firmowych konferencji prezentujemy na scenie „najlepszych z najlepszych” w danej kategorii (np. innowator roku, najlepszy handlowiec) bez wyjaśnienia, jak ów nagrodzony doszedł do tego zaszczytnego miejsca, to per saldonaszych ludzi zniechęcamy, a nie motywujemy. Powód jest dość oczywisty, oto część osób słuchając takiego mistrza kategorii, myśli sobie: „Tak, tak… on tak ma”, „On się taki urodził i ma tą iskrę, a ja jestem jej pozbawiony”. Jak więc widać, w konsekwencji takich działań, wywołujemy efekt bumerangowy – chcieliśmy zachęcić, a zniechęcamy. Naszym szczytnym celem była motywacja, a ludzie wychodzą sfrustrowani. Ba, jest wysoce prawdopodobne, że dzieje się nawet więcej, bo nie tylko nie zachęcamy, ale utwierdzamy naszych słuchaczy w myśleniu – „Ja nie potrafię tego zmienić!”.
Inne podejście: jednak sytuacja może wyglądać inaczej, otóż gdy wyróżniony nagrodą będzie miał możliwość opowiedzenia story w modelu, jaki proponuję (Problem – Pomysł – Skutek) i zrobi to, ze szczególnym uwzględnieniem pierwszej części „Problem”, czyli opisze okres desperackiego szukania rozwiązania. Realistycznie zrelacjonuje czas błądzenia i towarzyszące mu zniechęcenia oraz chwile utraty nadziei. Zrobi to wprost i z otwartą przyłbicą. A dopiero potem przejdzie do etapu drugiego („Pomysł”), czyli pokaże proces powolnego rodzenia się rozwiązania, a następnie dokładnie przedstawi na czym ono polega. By dopiero w tym pokazać efekty swojego działania („Skutek”).
Tylko w takim ujęciu mamy szansę na to, by naszych ludzi nauczyć i zachęcić. W przypadku przeciwnym, tzn. prezentacja pomnikowa postać do pakietu konferencyjnego – obowiązkowo – powinna być dodawana sucha bułka (sic!). Tak, tak… sucha bułka – by każdy z uczestników, w dowolnie wybranym przez siebie momencie, mógł spontanicznie i bez zakłócania przebiegu konferencji po cichu pochlastać się.
W mojej ocenie jednym z atutów tego, co nazwaliśmy tu modelem droga na pomnik jest to, że jego początek zaczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym obecnie stoi słuchacz. A jeżeli tak, to story zabierze go w podroż, której końcem jest pomnik, a częścią właściwą ciekawa/edukacyjna przygoda.
No dobrze, ale odpowiedzmy na pytanie: „Co dokładnie wydarzy się w czasie owej podroży?”. Otóż słuchacz uzyska dużą dawkę inspiracji do działania, bo zobaczy samego siebie i swoje rozterki w tym, który opowiada swoją historię. Utożsami się z mówcą, z jego poszukiwaniami i zmianą. Owo utożsamienie, czy „przeniesienie się w świat story” zaowocuje dużą dawką energii. Proces tego przeniesienia się w świat historii oraz towarzyszącej mu wymiany to zjawisko dość zagadkowe, słabo opisane, ale realne, czy dokładniej… wręcz namacalne! Zauważcie, towarzyszy nam od zarania – starożytni Grecy intuicyjnie nazywale je katarsis.
Czyli, słuchacz utożsamiając się zyskuje siłę do zmiany, a następnie – jeżeli story będzie dobrze opracowane – otrzyma wiedzę, co ma robić krok po kroku. Warto powiedzieć, że pomnikowa postać – faktycznie – nic nie mówi na temat „jak tam dojść?”, zaś droga na pomnik zdradza sekret dojścia, dokładnie mówi, jak to zrobić krok po kroku. Tak więc w pierwszym przypadku jest wiele ogółów, a słuchacz pozostaje z niczym. W przypadku drugim uczestnik spotkania dostaje czytelny algorytm działania.
Może na moment przybliżę ważne dla mnie rozróżnienie dotyczące mówienia ogólnie, a podawania konkretnej recepty. Kiedyś, a było to lata temu, jechałem pociągiem. Na stacji w Kielcach był przymusowy postój, ponieważ dołączano dodatkowe wagony. Do przedziału, w którym siedziałem sam, wszedł mężczyzna. Usiadł przy oknie, spojrzał przez nie, a potem wyciągnął telefon i mówi: „Pani Helenko, proszę przysłać sokistów na drugi peron. Widzę, że są kieszonkowcy”. To mnie zainteresowało. Patrzę na wskazany peron, stoi tłum ludzi, ale kieszonkowców nie widzę. Więc zagaduję do nieznajomego – „Przepraszam, po czym Pan ich rozpoznał?” Na co on – „O, to proste, proszę popatrzeć na tego w brązowej kurtce”. Owszem widzę mężczyznę w średnim wieku, ale dlaczego on ma być kieszonkowcem? Więc drążę temat – „Ale dlaczego Pan sądzi, że to kieszonkowiec”. On, z nieskrywanym zadowoleniem odpowiada: „A niech Pan zwróci uwagę, jak on stoi?” Kurde blade, rzeczywiście – wszyscy stoją tak, by jak najszybciej wskoczyć do pociągu, ale ten jakoś boczkiem stoi. Więc mówię – „Rozumiem, a który jeszcze?” Mój nauczyciel zapalił się do edukacji młokosa i mówi – „Ten w granatowym dresie. Ja – A niby, dlaczego on? No, niech Pan popatrzy, jak ten człowiek patrzy”. No fakt – myślę – wszyscy wyciągają łabędzie szyje, a ten wzrokiem po pupach sunie stojącym pasażerom. „Teraz już pan widzi?” – zapytał. „Tak! Teraz już wiem o co chodzi.”
No właśnie – mógłby mi ktoś mówić „obserwuj pilnie”, „bądź dobrym obserwatorem”, ale będzie to na nic. Ale gdy ktoś mi powie na co mam zwracać uwagę, to będę w stanie być „dobrym obserwatorem”.
Story droga na pomnik podaje czytelny sposób. Algorytm działania, który słuchacz będzie mógł wykorzystywać. Słowem – nie mówimy ogólnie, abstrakcyjnie, ale konkretnie, tak że nasz słuchacz wie, jak skorzystać z podawanego rozwiązania.
No dobrze, na koniec powiedzmy jeszcze jedno. Słuchając story droga na pomnik odbiorca przechodzi przez stany od: „mam problem z którym sobie nie radzę, do „on też tak miał”, czyli składa się to w – „on, jest podobny do mnie” by przejść w stan – „no ciekawe, jak się z tym zmierzy”, by dojść do etapu „o, interesujący pomysł” i „ciekawe jak mu się to sprawdzi”, by na końcu trafić w miejsce, gdzie stwierdzi: „czemu by nie spróbować?”.