To było typowe spotkanie ghostwriterskie, czyli wspólne opracowanie treści wystąpienia, a następnie przygotowanie do prezentacji na forum. Ale, sama sytuacja była dość wyjątkowa, ba… miała duży ciężar gatunkowy. Otóż, mowa miała być wygłoszona na forum prestiżowego zgromadzenia trzystu pięćdziesięciu prezesów i właścicieli największych firm w Polsce, a otwierający spicz prezentował wiceminister.

Mój klient miał pięć minut, na to by powiedzieć coś w temacie społecznej odpowiedzialności biznesu. Pracowaliśmy przez dwa spotkania, każde trwało po półtorej  godziny plus samodzielna praca klienta nad przećwiczeniem całości wystąpienia. Razem przygotowaliśmy zgrabne story, które (w mojej ocenie)  trafiało w nerw relacji: „biznes a odpowiedzialność”, a ostania minuta wystąpienia miała dotyczyć planów budowy, przez koncern mojego klienta, dużego centrum innowacji technologicznych. Tyle przygotowania, co z efektem?

Otóż, po wystąpieniu rozpoczęła się nieoficjalna część konferencji. Pod jej koniec podszedł do mnie mój klient i powiedział, mniej więcej, tak: „Panie Marku, rozmawiał ze mną wiceminister i powiedział: „mogę pomóc w rozwoju inicjatywy, o której Pan mówił. Proszę się ze mną skontaktować w następnym tygodniu.” – wie Pan, że ja mógłbym chodzić do niego przez następny rok i byłbym, w pozycji petenta, który się naprasza. A teraz jestem partnerem!”. 
Słowem – udało się! Tyle opis – czas na puentę.

Tak oto wygląda dobre wykorzystanie szansy jaką daje nam prezentacja na forum. Jednak takie podejście do sprawy to niestety wyjątek od reguły. Bo zwykle – może to moje uogólnienie – mówcy nie wiedzą, że dzięki dobremu spiczowi mogą zajść dalej, wejść wyżej. Oryginalna i przekonująca prezentacja tworzy szansę, na to by otworzyć sobie drzwi w nowe miejsca. Z moich obserwacji, (w Polsce), mamy jeszcze niską świadomość wpływu jaki uzyskujemy przez dobre wystąpienia. Mało kto myśli w kategoriach: „pracuję tym wystąpieniem jako narzędziem do…”, „publiczny spicz to sposób do osiągnięcia…”. Owa świadomość jest nikła. Czy przesadzam? Mam znajomego, który pracuje w sektorze edukacji, jego kontakty związane są z rozmowami dyrektorami szkół podstawowych i gimnazjalnych i często powtarza: „Oni nie wiedzą, że mówią. Wychodzą na akademiach i nie mają świadomości, że to co robią może mieć znaczenie.

Gdy ostatnio opowiadałem tę historię podczas szkolenia uczestnicy wyrazili zdumienie słysząc proporcją: 5 min wystąpienia vs 180 min (pracy 1:1 z klientem) + ok 60 min (pracy indywidualnej – ćwiczenie). No cóż, na pierwszy rzut oka proporcje są miażdżące. Ale ja chciałbym poddać – do porównania – inny punkt odniesienia. Gdyby nie taka prawa to czeka cię: dziesiątki telefonów, wiele spotkań, oczekiwanie na przyjęcie, odwoływanie spotkań + dolegliwa perspektywa bycia „petentem”. Warto?

Ps. Czasami mam wątpliwą przyjemność by, to co powyżej opisałem, wyjaśniać osobom, które mówią „mnie interesują twarde wyniki”, jakoś mam wtedy wrażenia, że to objaw twardogłowia.