Przy okazji zaprzysiężenia nowego rządu z exposé wystąpił premier D. Tusk. Korzystając z okazji pobierzmy lekcję historii dotyczącej wygłaszania inauguracyjnych mówi i wyciągnijmy cztery wnioski. Po pierwsze. Może nam się zdarzyć „wpadka”, która – per saldo – wyjdzie nam na dobre. T. Mazowiecki zasłabł podczas swojego exposé, ale potem dowcipnie to skomentował mówiąc: że: „Bardzo przepraszam Wysoką Izbę, to jest rezultat tygodni zbyt intensywnej pracy. Doszedłem do takiego stanu jak polska gospodarka, ale wyszedłem z niego. Mam nadzieję, że gospodarka też wyjdzie.”

Pierwszy Premier wyszedł obronną ręką i ten fakt został zapamiętany z jego wystąpienia. Po drugie, jak mówi stara retoryczna zasada: „Nieprzygotowanie do wystąpienia, to przygotowanie na klęskę”. Premier Suchocka, czytała treść swojego exposé, które dostała tuż przed wejściem na mównicę. Jej ghostwriter – J.M. Rokita wręczył je dość późno. Efekt: słabość w przekazie, mało przekonujące przesłanie. Po trzecie, da się mówić z głowy, ale jeżeli jest to dłużysz fragment wypowiedzi, to można się potknąć i… to właśnie zostanie nam zapamiętane! Premier J. Kaczyński – jako jedyny – całe swoje  exposé powiedział z głowy, ale w pamięci zbiorowej przetrwało tylko: „Nikt  nam nie powie, że białe jest białe, a czarne jest czarne.” Cóż, życie bywa brutalne. Po czwarte, oryginalność w prezentacji będzie nagrodzona, a kopiowania zostanie srodze ukarane. Inauguracyjne mowa premiera K. Marcinkiewicza (w dużej części) opierał się na sprytnej regule  „kopiuj – wklej” z exposé M. Belki.  Ściąganie bywa napiętnowane nie tylko w szkole!