Z Małgosią pojechaliśmy do uroczego Porto, by wspólnie uczcić naszą rocznicę. Siedzimy w kawiarni, która usytuowana była tuż nad promenadą. Obserwujemy kolorową falę turystów oraz tych, którzy próbują na nich zarobić. I oto taka scenka rodzajowa maluje się przed naszymi oczami. W odległości mniej więcej 15 metrów od siebie stało dwóch grajków. Jeden rzęził i męczył. Naprawdę. Męczył siebie i otoczenie, a drugi – tak, tak inna liga – miał pomysł. Grał jednoczenie na dwóch instrumentach (gitara i harmonijka). Do buta przyczepił sobie dzwonki i co pewien czas nim potrząsał. Ale na tym nie koniec. Widać było, że miał przemyślany koncept na to by angażować publiczność. Co rusz rzucał dowcipne gagi, zaczepiał małe dzieci.
I jak pewnie podejrzewacie, sytuacja w dużym obrazku przedstawiała się tak, że turyści obojętnie mijali pierwszego, a chętnie zatrzymywali się przy drugim. Stawali i słuchali. Niektórzy, razem z grajkiem nucili grane melodie, inni wygłupiali się i śmiali, a potem? A potem – z poczuciem zadowolenia (sic!) – sięgali do kieszeni i wrzucali do kapelusza.
Tak więc – dwóch stało w tym samym miejscu. Dwóch miało dostęp do tych samych „odbiorców”. Takie samo, piękne, leniwe niebo było rozpięte nad nimi. Takie samo słońce świeciło nad ich głowami. I tu koniec podobieństwa, bo dalej dzieliło ich wszystko, a może dokładniej: dzieliło ich tylko jedno – sposób. Jeden z nich miał sposób i widział jak sprzedawać swoją muzykę, a drugi cóż…
Ale pójdźmy dwa kroki dalej. Poruszmy wyobraźnią i na moment rozwińmy bardzo prawdopodobny scenariusz. Czy aby, ten pierwszy nie mógł (po tak męczących trzech godzinach) pójść na espresso i wyrzekać swojej mamie, czy żonie (nie, nie żonie, na pewno mamie, bo ta pierwsza by go pogoniła). Wyrzekać takimi słowy: „Widzisz, że pracowałem całe południe”, „Jest za duża konkurencja”, „Ci ludzi są skąpi”, „Dziś nikt nie ceni sztuki”. Ale też mógł… by kiedyś – i tego mu życzę – podejść do sprawy inaczej. Zaczaić się w krzakach około tego drugiego. Pilnie się poprzyglądać, zidentyfikować sposób, a potem przerobić go po swojemu.
I ja właśnie do tego was zapraszam – opracuj swoje historie do sprzedaży, prezentowania, promowania swoich usług/produktów etc., Marek Stączek
7 najlepszych historii jakie usłyszałem, dowiedz się więcej >>>