W czasach „przedcovidowych” byłem w pięknym ośrodku Kania Lodge, gdzie prowadziłem warsztaty z twórczego myślenia dla grupy „high potential” dużej firmy ubezpieczeniowej. Podczas kolacji grupa uczestników żywo komentowało styl szkoleniowy poprzednich wykładowców. Okazało się, że wspólnym mianownikiem dwójki trenerów była: primo – nieustanna adoracja własnych dokonań, oraz secundo – zachwyt nad samym sobą.  

Jakie był odbiór owej dwójki? Niesmak, u niektórych niechęć, czy  wręcz lekceważenie. A efekt ów był tym bardziej dla nas widoczny i jego wymowa donioślejsza, bo podczas rzeczonej kolacji mieliśmy okazję poznać właściciela ośrodka pana Johna Borrell’a (wieloletniego korespondenta wojennego Times’a). A pan Borrell w kontakcie z nami ujmował swoją skromnością, taktem i życzliwością. On vs. wspomniana narcystyczna dwójka – cóż, nożyce dramatycznie rozchodziły się, a kontrast wciąż i konsekwentnie się wyostrzał.

Myśląc o spotkaniu z takimi osobami przypomina mi się historia, jaką opowiedział kiedyś znany polski dramaturg – Janusz Głowacki, jak to w czas PRL-u pewien mężczyzna wracając wieczorem do domu, przechodził obok człowieka, który wymiotował na chodniku i potakująco powiedział: „Całkowicie się z Panem zgadzam”. Może zbyt dosadne, ale czy nie trafiamy w punkt? Bo może warto by – taki roboczy koncept – podczas prezentacji takich osób stworzyć rodzaj profilaktycznego mechanizmu, którego celem jest ochrona słuchaczy przed natarczywością narcyza. Oto – tu podaję pomysł – ustalamy formę przekazania informacji zwrotnej dla takiego gagatka: na ścianie konferencyjnej sali zawieszany będzie kolorowy baner: „Trzy stopnie narcyzmu” (grafika dowolna, np. schody lub kolejne cyfry).

  • Pierwszy – „narcyz kocha siebie”.
  • Drugi – „narcyzm odwzajemnia swoją miłość”.
  • Trzeci – „jest o siebie zazdrosny”.

I w przypadku, to kwestia dostosowania do kultury organizacyjnej – kiedy ludzie w danej firmie uważają za niedopuszczalne, że ktoś podczas prezentacji wchodzi na poziom nr 2, trzy wybrane osoby (ot tacy mężowie zaufania) dyskretnie na placach dłoni pokazują rejestrowany poziom narcyzmu, a potem, po uzgodnieniu między sobą werdyktu wyłączają mikrofon, a przywołany osiłek z ochrony wyprowadza jegomościa z sali i prowadzi go na zewnętrz by ochłonął.

Więc jak, drodzy przyjaciele budować swoją „markę osobistą”, czy autoprezentację? Mówię o tym w swoim nowym szkoleniu on-line, gdzie pokazuję, jak dobre STORY mówi za ciebie i jest rozwinięciem twoich linii papilarnych.

Kłaniam się i serdecznie zapraszam po więcej informacji >>>