A jak to miało miejsce w analizowanym przez nas przypadku? Otóż tłum słuchający Donalda Trampa „został zabrany” z Placu Krasińskich i przeszedł razem z nim przez okres, gdy Polska była zwalczana, gnębiona i ostatecznie usunięta z mapy Europy. Posłuchajmy dłuższego fragmentu, w który wstawię swoje komentarze. Oto, całość zaczyna się do mocnego docenienia: „Przybywamy do waszego kraju, aby przekazać bardzo ważną wiadomość: Ameryka kocha Polskę i Ameryka kocha Polaków, dziękujemy wam. (…) bardzo cieszę się, że jestem właśnie tutaj, w tym jakże cudownym, pięknym kraju – jest tu naprawdę pięknie. Polska jest geograficznym sercem Europy, ale – co jeszcze ważniejsze – w Polakach postrzegamy duszę Europy, wasz naród jest wielki, ponieważ wielkim jest wasz duch i jest to duch silny”. A po tych miłych słowach rozpoczyna się owa podroż: „Wasz naród jest wielki, ponieważ wielkim jest wasz duch i jest to duch silny. (…) Przez dwieście lat Polska ciągle cierpiała od nieustannych napaści, natomiast jakkolwiek można było najechać i okupować Polskę, a jej granice wymazać z mapy, to nigdy nie można było wymazać jej z kart historii ani z waszych serc. W tych ciemnych czasach utraciliście swą ziemię, ale przenigdy nie utraciliście dumy. (…) Wbrew wszelkim próbom zmiany Was, ucisku albo zniszczenia was przetrwaliście i zwyciężyliście, jesteście dumnym narodem”.
Słowem, mamy tu streszczenie 200 lat, kiedy to nasi przodkowie zmagali się, walczyli i nie dali się pokonać. W kolejnym kroku Trump wskazuje na wybitnych Polaków: „Jesteście narodem Kopernika, Chopina, Jana Pawła II. Polska jest ziemią wielkich bohaterów, a wy jesteście ludźmi, którzy znają prawdziwą wartość tego, o co walczycie. Triumf polskiego ducha po stuleciach trudów daje nam wszystkim nadzieję na przyszłość, w której dobro zatriumfuje nad złem, zaś pokój da radę pokonać wojnę”.
A w dalszej części swojej mowy – w tym samym duchu – dodał: „Historia Polski to historia ludzi, którzy nigdy nie utracili nadziei; których nigdy nie dało się złamać i którzy nigdy, przenigdy nie zapomnieli, kim są. (…) Wasze granice zniknęły na ponad wiek i pojawiły się ponownie sto lat temu. (…) W 1920 roku w „cudzie nad Wisłą” Polska zatrzymała wojska rosyjskie zamierzające podbić Europę. Zaledwie 19 lat później, w 1939 roku, zostaliście ponownie najechani, tym razem przez Niemców z zachodu i Związek Radziecki ze wschodu. Pod podwójną okupacją Polacy musieli wycierpieć rzeczy, których nie da się opisać: masakra w lesie katyńskim, Holokaust, powstanie w getcie i Powstanie Warszawskie, zniszczenie tej pięknej stolicy (…), dynamiczna największa żydowska diaspora w Europie została zredukowana niemal do zera. Potem, w 1944 roku, naziści i Armia Czerwona szykowali się do straszliwej, krwawej bitwy tutaj właśnie, o Warszawę. I pośród tego piekła na ziemi Polacy unieśli głowy, aby bronić swojej ojczyzny. Jestem głęboko zaszczycony, że dziś są tutaj weterani i bohaterowie Powstania Warszawskiego. Chylimy czoła przed waszym poświęceniem i klniemy się, że zawsze będziemy pamiętać o waszej walce o Polskę i o wolność”.
Zauważcie, jak wiele już zostało powiedziane, ale to jeszcze nie wszystko, to jeszcze nie koniec, bo jak zaznaczałem na początku, celem lidera jest nadanie rangi i wartość swoim słuchaczom. Przywódca ma świadomość, że przez swoje słowa, ludzie zaczynają patrzeć na siebie samych w nowy/wyjątkowy sposób, dlatego też Trump powie trzy kolejne rzeczy: a. Jesteście wzorem dla Ameryki, b. Jesteście nadzieją dla ludzi, którzy walczą o wolność, c. Postawa, jaką reprezentują Polacy jest gwarancją przetrwania nie tylko Europy, ale i całego Zachodu.
Posłuchajcie passusu, w którym do tego się odnosi: „Dla Amerykanów Polska jest symbolem nadziei. Od samego zarania naszego kraju polscy bohaterowie, amerykańscy patrioci walczyli ramię w ramię w naszej wojnie o niepodległość i w wielu innych wojnach później. (…) Z naszej strony nigdy nie zrezygnowaliśmy z wolności i niepodległości, jako prawa i prawdziwego losu Polaków i nigdy, przenigdy tego nie zrobimy. Nasze dwa kraje łączy specjalna więź wykuta w ogniach historii i charakteru narodowego”.
Uff, dużo tego, a ja nie chciałbym obciążać tych rozważań zbytnim cytowaniem, ale sądzę, że już widać, że ów tekst to dobry wzór liderskiej mowy. Oto, odbiorcy usłyszeli, że należą do drużyny, która nie gra w drugiej, czy trzeciej lidzie, nie … oni rozgrywają finał w mistrzostwach pierwszej ligi. Grają o najwyższą stawkę.
Jak więc widać, lider wykorzystuje przeszłość, aby wpłynąć na teraźniejszość z zamiarem kształtowania przyszłości. Oczywiste jest, że traktuje ową przeszłość inaczej niż historyk, czy pisarz, ale nie miniemy się z prawdą gdy powiemy, że czerpie pełnymi garściami z jej arsenału, a jego cel? Wzmocnienie jednostki, grupy oraz wzmocnienie przesłania.
Jeżeli jego słuchacze mają wspólna historię (zespół w firmie), która liczy tylko kilka lat, to odwołuję się do tego, co razem przeszli i osiągnęli. Ale jeżeli jest to grupa, która stanowi kontynuacje dziejową, to odwołuje się do historii, w której brali udział ich przodkowie (w przypadku narodu), czy protoplaści (przypadku ruchu społecznego czy religijnego). W tych dwóch przypadkach słuchacze są w pozycji kontynuatorów, a lider przez swoją mowę przypomina im o chlubnym dziedzictwie.
Można powiedzieć, że w ten waśnie sposób odnawia więzi, wzmacnia poczucie wspólnoty, scala. Lider przez swój spicz buduje wspólny mianownik, który łączy różnych ludzi, łączy grupy o partykularnych interesach. Ze swoich słuchaczy tworzy grupę o wspólnym losie.
A pewnym przymrużeniem oka możemy przypomnieć tu niedowiarkom, (którzy są sceptyczni wobec takiej strategii budowania liderskiego spiczu) znane słowa Jerzego Leca, który trafnie pisał: „Nie odwracaj się tyłem do przodków”.
No dobrze, ale wróćmy do treści analizowanej mowy. Inny sposób, który zastosował Trump, sposób który znacznie wspiera obrany wcześniej kierunek, to strategia docenienie wprost. Amerykański prezydent wielokrotnie wyrażał uznanie dla swoich słuchaczy. Wystarczy przywołać tu kilka przykładów: „W Polakach postrzegamy dusze Europy, wasz naród jest wielki”, „Chylimy czoła przed waszym poświeceniem i klniemy się że zawsze będziemy pamiętać o waszej walce”, „Stoją przed niesamowitym zgromadzeniem”, „Chylimy czoła przed Polską za jej decyzje”. Warto podkreślić, że wynotowałem tylko kilka z wypowiedzianych komplementów, a i te – przyznajcie – robią duże wrażenie. Dla porównania, warto by zadać siebie pytanie, czy na przestrzeni ostatnich dziesięciu, pięciu, dwóch latach słyszeliśmy od któregoś z naszych liderów choćby nikły procent takiego stylu mówienia? Choćby namiastkę takiego typu myślenia? A musimy pamiętać, że osoby znajdujące się w pewnej uprzywilejowanej pozycji (lider, menedżer, rodzic) za pomocą słów buduje swoimi ludzi. Jak powiada Księga: „Śmierć i życie są w mocy języka” (Przyp. Sal. 18:21). Tak więc przez mowę/spicz możemy: budować, umacniać, scalać, ale też (niestety też) burzyć, niszczyć, osłabiać.
Na koniec dwie myśli praktyczne.
Myśl pierwsza – złośliwa. Pozwólcie na małą uszczypliwość, którą zamknę w pytaniu: „Ile razy, słuchając mowy swojego szefa (biznes), lidera (organizacja pozarządowa), duchownego (przestrzeń religijna) czułeś się: zmęczony, znudzony czy wreszcie po prostu zły? Oto twój subiektywny stan to niezawodna ocena jego: a. przygotowania do prezentacji, b. jakości wstąpienia, c. stosunku do słuchaczy, ale i też – to powinienem napisać dużymi litrami – nikłej świadomości pełnionej roli. (Jeżeli w tym miejscu zrodziła się w tobie chęć przesłania tego tekstu szefowi nie wahaj się, lecz zrób to przez osobę postronną).
Myśl druga – futurystyczna. Jeżeli w przyszłości, ktoś stworzy skaner, który da nam możliwość zmierzenie subiektywnego stanu odbiorcy (po wysłuchaniu jakieś mowy), to mogę zaproponować już wartości, które warto by wziąć pod uwagę: a. przypływ energii, b. wzrost wiara/przekonanie, że się uda to, co zamierzamy, c. zwiększone poczucie przynależności do grupy.
Tyle o mowie Donalda Trumpa. W następnym tygodniu o sile storytellingu.