OGŁOSZENIE!!!
„Sprzedam 4 czasowniki”
Cena to wartość, którą jesteśmy skłonni zapłacić, by coś uzyskać, nabyć jakąś rzecz w „zamian za”.
Można by powiedzieć, że na tej relacji zbudowany jest cały biznes, ale jak za chwilę się okaże, nie tylko on, bo zależność ta pojawia się wszędzie. Na początek, kilka dość jednorodnych, ale – przyznajmy – dobitnych przykładów.
Popularny aktor Nicolas Cage przygotowując się do roli chorego weterana w filmie „Ptasiek”, postanowił (cena) wyrwać sobie dwa zęby bez znieczulenia, co miało mu (nabyta wartość) pomóc lepiej zrozumieć ból, jaki odczuwali żołnierze na froncie w Wietnamie i w efekcie lepiej odegrać rolę tytułowego bohatera.
Czyli, patrząc na tę sytuację z perspektywy „cena – wartość”, przywołany Nicolas Cage aby:
- zyskać wiedzę, jak realistycznie i sugestywnie odegrać scenę bólu,
- odnaleźć odpowiedni wyraz mimiczny,
- utworzyć ślad w pamięci, który pomoże mu na planie filmowym,
do swojego stomatologa powiedział:
– „Idziemy na ostro proszę Pana! Rwiemy na żywca, bez znieczulenia!”.
Sylvester Stallone (uwaga! to będzie solidny koszt) wylądował w szpitalu, ponieważ chciał, by sceny w kultowym filmie „Rocky” wyglądały autentycznie. Zachęcał więc Dolpha Lundgrena, aby uderzył go „na serio”. Gdy Lundgren spełnił jego prośbę, Stallone wylądował na OIOM-ie, gdzie spędził dziewięć kolejnych dni.
Christian Bale to dopiero chętny do kupowania! Istny człowiek-metamorfoza, potrafił dostosowywać się fizycznie do granej roli w zastraszająco dużym tempie. Jego rekordem jest schudnięcie 55 kilogramów (cena) na potrzeby gry w filmie „Mechanik”.
Bale raz za razem mówił sam do siebie: „nie wezmę ulubionych chipsów”, „pójdę pobiegać”, „zredukuję ilość posiłków” tak, by moje żebra były widoczne, twarz blada i wychudzona, aby w konsekwencji przybrać postać anemicznego i bardzo schorowanego człowieka.
Jak to się ma do zagadnienia prezentowania?
Cena wyrażana za pomocą wynalazku Fenicjan, to pieniężny wyraz wartości, czyli – „ile jestem skłonny wydać PLN, by zyskać daną rzecz?”. A w sensie bardziej ogólnym, to deklaracja, ile…
– jestem skłonny poświęcić czasu, aby opracować nietuzinkowe przesłanie w mojej prezentacji,
– poświęcę zasobów, aby przewertować materiał i stworzyć przekonujące i oryginalne argumenty,
– włożę energii, by moje wystąpienie primo – olśniło, secundo – zbudowało, tertio – zainspirowało i wreszcie quarto – wciągnęło słuchaczy.
Tak oto w nasze rozważania wkroczyły tytułowe czasowniki z ogłoszenia: „wciągnąć”, „zainspirować”, „zbudować”, „olśnić”. Okazuje się jednak, że owa czwórka jest na wyciągnięcie ręki, ale tylko pod pewnymi warunkami. Cztery czasowniki leżą na półce jako towar premium do kupienia.
Metaforycznie ujęta relacja „cena – wartość” pozwala nam też odpowiedzieć na pytania: „Dlaczego wokoło nas jest tyle słabych prezentacji? Dlaczego otacza nas paździerzowy klimat wystąpień?”
Odpowiedź jest dość prosta – brak chętnych do płacenia. Kolejki do kasy nie widać.
A jest też tak, że dokoła nas aż mnoży się od specjalistów od cen dumpingowych. Tych, którzy chętnie powiedzą nam:
– „Wystarczy kilka kolorowych, animowanych slajdów”,
– „Dłonie? Oczywiście – rączki trzeba złożyć w wieżyczkę i kontakt wzrokowy. Tak, kontakt wzrokowy z publicznością jest najważniejszy, bo mowa ciała, oj – jaka ona jest ważna!”
– Energia i entuzjazm. Musisz wyjść na scenę uśmiechnięty i zdecydowany, więc tuż przed wystąpieniem nakręć się pozytywnie!”.
Czy te rady należy odrzucić? Oczywiście że nie, ale uznajmy te podpowiedzi, za drugo-, a nie pierwszoplanowe i zaliczmy każdą z nich do obszaru ABC prezentacji. Ujmę to tak – za dobry speech cena jest regulowana. Ba! Urzędowo ustalona i nie podlega negocjacji.
W świetle tego, co napisałem powyżej, ożywczo i inspirująco brzmią słowa jednego z największych mówców Marka Cycero, który w „Brutusie” pisał:
„Deklamowałem – jak się to dziś mówi – codziennie; często z Markiem Pizonem i Kwintusem Pompejuszem albo też z kimś innym, niejednokrotnie po łacinie, ale częściej po grecku, zarówno dlatego, że język grecki zasobniejszy w krasomówcze ozdoby przyzwyczaja do przemawiania w podobny sposób i po łacinie, jak i dlatego, że sławni nauczyciele greccy nie mogliby mnie ani poprawić, ani niczego nauczyć, gdybym nie mówił po grecku”.
I tak zupełnie na koniec, nie wiem, czy wiecie, jaka cena kryła się za kapitalnym odegraniem postaci Władysława Szpilmana w filmie Polańskiego pt. „Pianista”. Kiedyś przeczytałem, że Adrien Brody przygotowując się do tej roli: 1. zaczął uczyć się gry na pianinie, 2. sprzedał wszystkie swoje rzeczy (w tym mieszkanie i samochód), 3. odłączył się od telefonu, 4. spakował się w dwie torby i wyruszył do Europy. Cóż, na tym rachunek się nie zakończył, bo to wszystko sprawiło, że zerwała z nim jego ówczesna dziewczyna. Cóż, jak widać, ona do płacenia się nie wyrywała.
PS. Tyle treść ogłoszenia. Chętnych do zakupu zapraszam na priv.
Poniżej dwa przykłady osób, które zdecydowały sięgnąć po 4 czasowniki.
Sytuacja pierwsza – ogólnopolska konferencja IT (sms):
„Marek…skromnie napisze, że wymiotłam! Komentarze: a. „ma pani charyzmę”, b. „najlepsze wystąpienie”, c. „super to pani ogarnęła”. Kupa gratulacji i dużo osób, które podchodziły w przerwie pogadać”.
Sytuacja druga – Międzynarodowa konferencja w Casablance, przedstawiciel Polski (e-mail):
„Marku prezentacja poszła …zajęliście. Ludzie zainspirowani, wiele dyskusji po prezentacji, duży Boss mnie wyściskał, więc wygląda na to, że mamy sukces. Do tego stopnia jest pozytywnie, że koledzy z Niemiec którzy są po nas w przerwie obiadowej podeszli do mnie i mówiąc: teraz to mogą się pakować, bo ich prezentacja jest ‚sucha’ (cytat)”.