Właśnie jechałem z pracy do domu i zobaczyłem wielki bilbord reklamujący nowe osiedle mieszkaniowe. Kolorowy napis głosił: „2500 osób nie mogło się pomylić!”. Nie mogło? Oj mogło, mogło… pomyślałem. Oczywiście w zamyśle autora, liczba 2500 miała zrobić wrażenie, ale nie zrobiła, bo dawno, dawno temu, „anonimowy nauczyciel” klarownie wyjaśnił mi, czym jest sofizmat, czyli wypowiedź, która wiarygodnie brzmi, ale jest nielogiczna. Otóż, będąc jeszcze młodym chłopaczkiem, który większość swojego czasu spędza w wielce edukacyjnej przestrzeni, jaką jest podwórko, zobaczyłem kiedyś duży napis wymalowany białą farbą: „Człowieku jedz kupę. 10 000 much nie może się mylić!”. Od autora tej praktycznej lekcji logiki nauczyłem się, że liczby nie zawsze mówią same za siebie i niezbicie dowodzą jak jest. Ale, gwoli prawdy dodajmy – mogą robić wrażenie, dawać do myślenia, bo przyznacie gdyby wrażenia nie robiły, to anegdota, którą zaraz przytoczę nikogo z nas by nie bawiła. Zresztą oceńcie sami. „W eleganckiej restauracji blondynka zamawia pizzę. Kelner uprzejmie pyta, czy pokroić ją na sześć, czy na dwanaście kawałków. Na co ona opowiada: „Oczywiście, że sześć, proszę Pana, bo dwunastu nie dam rady zjeść”. Wniosek: liczby robią wrażenie.
Ale, dlaczego ja o tym wszystkim wspominam? Otóż, ów napis z bilbordu, towarzyszył mi przez klika kolejnych tygodni i skłonił mnie do zastanowienia się nad sposobem wykorzystania liczby w przekazie, dlatego chciałbym opowiedzieć na dwa pytania. Pierwsze: „Dlaczego liczby na nas oddziałują?” oraz drugie: „Jak się nimi posługiwać w wystąpieniach publicznych?”. Dziś odpowiedź na pytanie pierwsze. Dlaczego liczby na nas oddziałują?
Niedawno zapytałem znajomych, dlaczego wierzą liczbom. Wśród zebranych odpowiedzi znalazły się np. stwierdzenia, że: „Liczby dają poczucie racjonalnego, pewnego i niepodważalnego dowodu.”; „Zaufanie do liczb jest spowodowane przekonaniem o tym, że są obiektywne i stabilne. Niezależnie, kim jesteś, gdzie mieszkasz i jak liczbę nazwiesz, 5 to zawsze będzie 5, choćbyś nawet bardzo chciał, żeby to było 10, nic nie zmieni faktu, że ostatecznie i tak będzie to 5”; „Liczby nie kłamią, zawsze mówią prawdę”. Niektórzy posunęli się aż do wyrażenia przekonania, że: „Liczba to nie wiara, to fakt!!!”.
Jak widać, są osoby, dla których wyniki badań są czymś stabilnym i pewnym, kojarzą się z wiedzą absolutnie obiektywną, czy wręcz utożsamiane są z samymi faktami (sic!). Nim przejdę do przytoczenia zgoła odmiennych od tych stwierdzeń, które również odnalazłem wśród podanych mi odpowiedzi, przedstawię trzy hipotezy, które w pewien sposób mogą wyjaśnić skąd bierze owa wiara, o której napisali moi znajomi.
Hipoteza pierwsza – liczba jest precyzyjna, a wszystko, co jest precyzyjnie przedstawione, odbierane jest jako bardziej wiarygodne. Aby to zobrazować, zastanówmy się nad przekazem dwóch zdań. Pierwsze: „Większość klientów zwraca uwagę na wygląd produktu, zaś pozostała część – na cenę”. Drugie: „93% klientów zwraca uwagę na wygląd produktu, a tylko 7% kieruje się ceną”. Bez wątpienia możemy stwierdzić, że to zdanie drugie jest bardziej przekonujące. Powód? Zastosowano w nim liczby, które są bardziej precyzyjne niż mało konkretne stwierdzenia typu „większość klientów”, a jeżeli tak, to uruchamiają w naszej głowie ciąg skojarzeń typu: „To jest precyzyjnie określone, pewnie zostało dokładnie zbadane, więc jest sprawdzone, czyli … wiarygodne”.
Hipoteza druga – specyficzna rola liczb w naszych realiach. Sądzę, że wiara w liczby może bazować na naszym doświadczeniu. Co mam na myśli? Otóż, przejeżdżając obok wspomnianego już wcześniej bilbordu, przeprowadziłem sam na sobie pewien „antropologiczny eksperyment”. Zadałem sobie pytanie: „W jakich sytuacjach spotykam liczby?”. Nie musiałem się długo silić na znalezienie kilku odpowiedzi: Rano, gdy się budzę i na zegarku wiedzę godzinę 6:30, to co robię? – Nie dyskutuję – wstaję. Przy śniadaniu, gdy przeglądam książkę, dostrzegam numery rozdziałów i stron – to liczba pozwala mi zorientować się gdzie jestem, porządkuje materiał. Wchodząc do sklepu, wybieram produkty, a na wyświetlaczu przy kasie wyświetla się suma 56,00 PLN, więc co robię? – Nie dyskutuję – wyciągam kartę i płacę. A gdy na stacji metra, wyświetla się informacja, że pozostało 0,30 sek. do przyjazdu pociągu – co dzieje się dalej? – Pociąg rzeczywiście niebawem przyjeżdża. Po co przytaczam te zdarzenia? Otóż kontekst jest jednoznaczny – człowiek widząc liczbę nie dyskutuje, nie podważa, a od razu przechodzi do działania: płaci, czeka, dostosowuje się… To jest nasz kontekst obcowania z liczbami.
Hipoteza trzecia – nasze społeczeństwo i jego zdobycze zostały stworzone w oparciu o liczby. Myślę, że wielu z nas przyzna rację, że otaczające nas dobra technologiczne, takie jak samochód, laptop, telefon komórkowy, są owocem rozwoju techniki opartej na liczbach.
Drugą grupę pytanych osób mógłbym nazwać „wierzącymi, ale pod pewnymi warunkami”. Reprezentant tej grupy wyznał: „ Wierzę danym/liczbom tylko po spełnieniu określonych warunków: 1. gdy jestem w stanie określić źródło (np. instytut badawczy, autora badań) i wydaje mi się ono wiarygodne; 2. gdy znam metodologię (wykazano dbałość o stworzenie odpowiednich warunków poprzez dobór próby i grupy kontrolnej, zastosowanie rzetelnych i wystandaryzowanych narzędzi badawczych); 3. gdy te dane ukazywane są w nawiązaniu do wyników badań przeprowadzonych wcześniej, w danym obszarze”. Inna z osób powiedziała: „Wierzę bo: 1. ktoś spytał wprost o to (ankieter spytał respondentów), nad czym ja się zastanawiałem, 2. ktoś spytał dużą ilość osób, a ja mam tylko kilku znajomych, 3. wierzę, gdy mogę założyć, że badacz nie chce mnie oszukać (liczbom publikowanym w Korei Północnej nie wierzę)”.
Jak więc widać, w tej grupie są osoby, które ufają liczbom, gdy zostaną spełnione pewne określone warunki. Gdy ich nie ma, rośnie nieufność i sceptyczne nastawienie do prezentowanych wyników. Podsumowując te rozważania można by stwierdzić, że samą wiarę w liczby da się rozłożyć na pewnym kontinuum, które otwierałaby grupa ufny zawsze lub prawie zawsze. Tu by się znaleźli: ludzie młodzi lub ci mniej wykształceni, lub ci z mniejszym bagażem doświadczeń. Z kolei na drugim końcu moglibyśmy umieścić tych, którzy ufają, pod pewnymi warunkami. Ludzie ci wiedzą, że z liczbą można zrobić wszystko lub prawie wszystko. Z drugiej strony mają oni świadomość, że wyniki badań wyrażone w liczbach niosą pewną wartość i to dlatego mówią „wierzę, ale …”. Oczywiście jest jeszcze grupa – poza tym kontinuum, która z przekorą za W. Churchillem wyznaje: „Wierzę tylko w ten sondaże, które sam opracowałem”.
Generalnie można zaobserwować, że w naszej kulturze istnieje wiara w liczby. Z trzech form wyrażania myśli poprzez słowa, obraz lub liczby, ta trzecia wysforowała się naprzód i wiedzie niezagrożony prym w dziedzinie budzenia wiary, dawania do myślenia, popychania ku „tak jest”.
PS. W następnym odcinku podam sprawdzony przepis na prezentowanie danych.