Jeżeli potrafimy (a wierzę, że tak), oddzielić sferę polityczną, od publicznej, to ja o tej drugiej i tylko o tej drugiej.
Otóż w sytuacji kryzysu (gafy, wpadki, błędu) sam ten czyn będzie dosadniej oceniony, gdy jego autor nie przyzna się, a będzie starać się mylić adresatów, klucząc i wybielając samego siebie np.: „Przecierałem oko”, „Odgarniałem włosy z czoła”. Zauważmy, że w komentarzach dotyczących zachowania posłanki, znaczenie więcej było negatywnych reakcji (złości, niechęci, furii) właśnie z tego powodu, niż w odniesieniu do samego jej zachowania na sali sejmowej. Słowem – droga donikąd.
Więc którędy w takiej sytuacji? Mamy dwie drogi.
- Pierwsza: „Przepraszam” + wyjaśnienie, dlaczego to rozbiłem np.: „Bardzo mi zależało na powodzeniu tego projektu i mnie poniosło”.
- Druga. „Przepraszam” + jednoznaczna ocena tego, co zrobiłem np.: „To czego się dopuściłem jest niedopuszczalne. Nie można tak robić, raz jeszcze proszę o wybaczenie”.
Druga jest wyżej cenione niż pierwsza, choć możliwy jest także miks.
Oczywiście, łatwo jest opisywać i analizować sytuację, gdy stoimy z boku, a w przywołanym przypadku, bohaterowie dramatu są już bardzo długo w zwarciu, psychologicznym klinczu i wtedy – jak wiemy to z własnego doświadczenia – uruchamia się spirala konfliktu, a więc i trudniej, ba…, wiele trudniej o: primo – obiektywizm, secundo – dystans, tretio – styl.
Marek Stączek
P.S. Quatro? Jak dla mnie, to tylko formaggi.
Więcej o podejściu w książce pt.: „Konflikt. 6 sposobów na typowe sytuacje konfliktowe w życiu zawodowym”, zamów e-booka: biuro@edisonold.yum.pl
zdj. wiadomości.wp.pl