Skończyłem właśnie czytanie świetniej i wnikliwej, a w dodatku szczerej książki o depresji. Autor, nie byle kto – William Styron, laureat Pulitzera, ale też/a może przed wszystkim, człowiek, który zmagał się z depresją. W czasie lektury natknąłem się na wątek, który mnie pasjonuje, czyli wpływ i siła story na odbiorcę.
Oto Styron pisze, jak przemieniała go lektura (czyli story) Alberta Camusa. Zacytuje fragment podkreślając słowa, które do mnie mówiły o tym zagadnieniu:
„Wiem, że dzieło to na zawsze przeobraziło mój sposób myślenia, nie tylko kompletnie mnie odmieniając i przekonując o tym, że w istocie kara śmierci jest barbarzyństwem, lecz także wywierając przemożny wpływ na moje przekonania w kwestii odpowiedzialności jako takiej. Camus oczyścił i rozjaśnił mi w głowie, uwalniając mnie od niezliczonych i zastałych idei, (…) na nowo poczułem ekscytację z powodu enigmatycznej obietnicy życia.”
Już na pierwszy rzut oka widać, że storytelling – pisany, mówiony – ma w sobie pewną moc. Dla mnie story ma power i point, a prezentacje PowerPoint są bardzo często pozbawione… obu!