Z czym wiąże się przywództwo? Z motywowaniem ludzi do osiągania celów, które w ich mniemaniu przekraczają obecne możliwości. Dlaczego rola przemówień w przywództwie jest istotna? Dlatego, że poprzez przemówienie docieramy do emocji – a to emocje warunkują ludzkie decyzje. Za wykazanie tej (w uproszczeniu mówiąc) zależności Daniel Kahneman, psycholog społeczny, dostał nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii.
Przywódcom często się zazdrości. Ale ich rola nie jest łatwa. O stanowisko prezydenta takiego kraju jak USA bije się wielu polityków. Lecz zwycięzcy przychodzi nierzadko stanąć w obliczu zaskakujących wydarzeń, i sytuacja wymaga od nich umiejętności przemawiania, po to by zmienić świat.
Jedną z moich pasji są bombowce z czasów II wojny światowej. Wszyscy myślą, że chodzi o maszyny – ale nie tylko. Piloci myśliwców byli indywidualistami i w walce powietrznej mogli samodzielnie podejmować i wykonywać wszystkie decyzje. W załogach bombowców liczyło się zgranie, liczyło się przywództwo – dowódca odpowiadał nie tylko siebie, ale za życie wszystkich podległych mu osób. Oto historia, która upamiętniła bombowiec B25 ‘Mitchell’.
W grudniu 41 roku Japończycy zaatakowali Pearl Harbor. Zapanował szok, morale legło w gruzach. Japończycy systematycznie zdobywali wyspę po wyspie i przygotowywali się do inwazji Australii. To był najtrudniejszy czas dla prezydenta Roosevelta, który usiłował coś zrobić, ale napotykał na marazm i przekonanie – ‘my nie damy rady… Japonia jest daleko’.
Roosevelt jednak był uparty i nieustępliwy. Mówił, że nie wierzy, że coś jest niemożliwe, bo sam musiał codziennie pokonywać mnóstwo trudności – był inwalidą, jeździł na wózku. Sytuacja ta w fabularyzowany sposób pokazana jest w filmie ‘Pearl Harbor’, w poniższej scenie: http://www.youtube.com/watch?v=PFhY6IaUJ40
I wtedy narodził się pomysł. Jedne źródła mówią, że wpadł na niego sam prezydent, inne że ktoś z marynarki wojennej, jeszcze inne że podpułkownik lotnictwa James Doolitle, główny realizator idei. Pomysł polegał na tym, żeby uderzyć na Tokio przy pomocy bombowców startujących z lotniskowca. Najlżejszy samolot który był w stanie wystartować i dolecieć to był właśnie dwusilnikowy B25 Mitchell. Tylko że powstawał problem jak wystartować taką maszyną na 140 metrach. 140 metrów w szkole przebiegamy w 15 sekund. To jest długość budynku, w którym pracuję. Aby ‘odchudzić’ bombowce, usunęli z nich wszystko, co tylko się dało. Zamiast karabinów strzelców wstawiono kije od szczotek. Maszyny były praktycznie bezbronne. Ale i tak masa każdego B25 z paliwem wynosiła około 14 ton. To tyle ile waży mniej więcej 14 samochodów osobowych. Wyobrażam sobie, że teraz wzdłuż budynku mojej firmy miałby wystartować bombowiec o masie czternastu samochodów…
Umówili się, że jeśli któryś będzie blokował drogę, to muszą go zepchnąć do morza.
Mieli dolecieć z dystansu ok. 800 kilometrów, to najbliżej jak mógł podejść do Japonii niezauważony lotniskowiec, sęk natomiast w tym że zostali zauważeni. Na 200 kilometrów przed osiągnięciem celu, czyli musieli pokonać 1000, to mniej więcej tyle ile jest z Warszawy do Kopenhagi. Wtedy już wiedzieli, że będą w stanie dolecieć, ale nie będą w stanie wrócić. Plan był taki, żeby próbować lądować na lotniskach w Chinach. Ale pomimo to polecieli.
Wystartowało 16 maszyn. Jedna lądowała awaryjnie. Ale piętnastu się udało. Trafili zresztą w ćwiczenia obrony przeciwlotniczej, które miały miejsce w Tokio akurat tego dnia, ale Japończycy byli tak przekonani, że to jest niemożliwe, żeby ktoś ich zaatakował, więc w ogóle do nich nie strzelali. I to wszystko zrealizowane zostało w 4 miesiące od ataku na Pearl Harbor.
Ten atak mimo że nie miał właściwie znaczenia militarnego, bo każdy z 15 bombowców miał 4 bomby. To tylko 60 bomb – które zmieniły morale Ameryki, zmieniły morale Japończyków, którzy poczuli się sprowokowani, zrezygnowali z inwazji na Australię i wdali się w wojnę na Pacyfiku, a tam Amerykanie byli zdecydowanie silniejsi. Twórcy pomysłu ustalili, że będą omijać pałac cesarski i dzielnice mieszkalne. To była akcja zmiany losów wojny, a nie bezmyślnego niszczenia i zabijania.
Teraz żyjący uczestnicy spotykają się co roku. Każdy ma kielich ze swoim nazwiskiem i jak których umiera, to przestawiają ten kielich stopką do góry. Czeka na nich butelka koniaku Hennesy z 1896 roku, tego w którym urodził się Doolittle – można ją zobaczyć obok bombowca B25 w muzeum lotnictwa w Dayton, Ohio. Umówili się, że otworzą ją wtedy, gdy zostanie ich już tylko dwóch.
Mam nadzieję, że teraz wiecie, dlaczego pasjonują mnie właśnie bombowce.