Przedstawione tu rozważania powstały po przeczytaniu wątpliwości Pana Jerzego Zientkowskiego, który komentując mój wpis („Waga zrozumienia tematu, czyli o myśleniu które ma przyszłość” z 26 marca) wyraził takie zastrzeżenie: „Historyjka, choć ciekawa, wygląda na przystosowaną do poparcia tezy, o której mówisz. Ergo, nie przekonuje mnie. Dlaczego? Bo brakuje w niej wiarygodności. Ładne, bogate słownictwo maskuje fakt, że my, czytelnicy, nawet nie domyślamy się, o jaką sprawę chodziło, a więc dowodzić możesz wszystkiego”.

Jak więc widać, opowiedziana historia (oparta na sytuacji, która miała miejsce w przeszłości) nie zawsze gwarantuje nam, że odbiorca oceni ją jako wiarygodną. Oczywiście, to spostrzeżenie nie jest zbyt odkrywcze, ale warto zadać sobie pytanie, pod jakimi warunkami słyszana historia oceniana jest jako wiarygodna? Proszę zwróćcie uwagę, że nie pytam: „Kiedy jest wiarygodna?” – bo to zadanie dla historyka, prokuratora lub osoby, która chciałaby zadać sobie trud sprawdzenia – czy rzeczywiście właśnie tak było? Mnie bardziej idzie o odbiór (podczas prezentacji), dlatego pytam „Kiedy słuchana historia wydaje się prawdziwa?”.

Gdy zastanowiłem się nad zastrzeżeniem Pana Jerzego, zacząłem porządkować myśli i znalazłem kilka przyczyn, które mogą powodować, że opowiadany przykład traci na wiarygodności oraz – co będzie w punkcie drugim – podam praktyczną podpowiedź : „Jak podczas wystąpienia przytaczać historię, która może być odebrana jako niewiarygodna?”.

1. Co powoduje, że słuchana historia odbierana jest jako niewiarygodna?

a) Odbiorca może uznać, że opowiadana historia jest mało lub zupełnie niewiarygodna, ponieważ w swoim życiu niczego podobnego nie doświadczył. W takiej sytuacji, mówca odwołujący się do jakiegoś wydarzenia, zderza się z murem, tzn. niemożnością porozumienia się w oparciu o podobne doświadczenia, a co oczywiście powoduje, że historia traci na wiarygodności. W takich okolicznościach słuchacz myśli: „Nie widziałem czegoś podobnego – to jest mocno naciągane”. Wykorzystując komentarz, do którego się odnoszę, można powiedzieć tak: „Pan Jerzy nigdy nie spotkał osoby z działu HR, która przypominałaby Panią opisaną przez mnie, ba, jego doświadczenie podpowiada mu, że w działach personalnych pracują inteligentni, merytoryczni, wykształceni ludzie!”. Jak już widać – przy takiej różnicy doświadczeń – nie jest możliwe, by Pan Jerzy dał wiarę przytoczonej przeze mnie historii.

b) Słuchacz uznaje, że dana historia jest nieprawdziwa, ponieważ, w jego ocenie, zaistnienie tego typu zdarzeń wydaje się nieprawdopodobne i graniczy z cudem. Tu, podczas swojej analizy, nie odnosi się już tylko do tego, co sam przeżył i widział, ale stawia krok dalej i mówi: „To, co teraz słyszę, kłóci się z moim kanonem tego, co jest, a co nie jest prawdopodobne i możliwe, dlatego przypuszczam, że ten przykład został wyssany z palca!”.

Już na pierwszy rzut oka widać, że ta druga sytuacja jest bardziej złożona, a myśl słuchacza (bardziej wyrafinowana) biegnie mniej więcej tak: „Ok., nie widziałem czegoś podobnego, ale przecież moje doświadczenie nie może być jedynym kryterium oceny, więc czy to w ogóle jest prawdopodobne?” I sobie samemu odpowiada: „Nie, to jakieś bujdy i naciągana sprawa”.

W naszej sytuacji Pan Jerzy, czytając moją historię mówi do siebie: „To coś nierealnego. Stączek konfabuluje na potrzeby obranej przez siebie tezy. To nie mogło się wydarzyć, bo jest to nieprawdopodobne. Taka historia nie mogła mieć miejsca!”.

W obu przedstawionych przypadkach mamy do czynienia – cytując klasyka – z sytuacją przekroczenia progu akceptowalności przyjmowanych informacji. W sytuacji pierwszej, rzeczonym progiem jest doświadczenie („Nie byłem w Ameryce, więc jej nie ma.”), w drugim – wyobraźnia („Metal jest cięższy od powietrza, więc bzdurą jest mówienie o latających maszynach o metalowej konstrukcji!”).

c) Ale, ale… Przyczyna naszej retorycznej porażki może leżeć gdzie indziej. Dość łatwo za wszystko, co złe, obwinić odbiorcę, a przecież może być tak, że źródłem niewiarygodności jest kiepski sposób opowiedzenia historii. W takim ujęciu, mówca przedstawia jakieś wydarzenie i robi to tak, że słuchacz myśli: „To bujda na resorach, a nie żadne tam fakty!”. Co może być powodem tego stanu rzeczy? Po pierwsze – mieszanie faktów. W takim wypadku słuchacz nie udziela kredytu zaufania słuchanej historii, bo nurtuje go myśl z kategorii: „Jakoś rażąco brakuje tu spójności. Najpewniej zostało to zmyślone i kupy się nie trzyma!”. Po drugie – gdy historia zostanie opowiedziana w sposób przekombinowany, zbyt dydaktyczny, bądź rażąco sztuczny. W takich sytuacjach słuchacz myśli: „Coś tu jest zbyt …., więc chyba to zmyślił”.

W naszej sytuacji Pan Jerzy mówi sobie: „Ta historia jest nieprawdziwa, bo jest zbyt dydaktyczna, jednowymiarowa, więc pewnie wymyślona na potrzeby wcześniej przyjętej tezy”.

d) Jest też i powód czwarty. Opowiadana historia może być odbiera jako mało wiarygodna ponieważ osoba, która ją przedstawia stanowi zaprzeczenie, tego o czym mówi. Z takim przypadkiem mamy do czynienia, gdy np. młody człowiek opowiada o swoim wieloletnim doświadczeniu menedżerskim i przywołuje historię, która ma dowieść prawdziwości tego lub gdy menedżer – zamordysta opowiada sytuację, w której wykazał się empatią i współczuciem. W tych przypadkach, taka historia, jak i prezenter, tracą na wiarygodności.

W naszej sytuacji Pan Jerzy mógłby powiedzieć: „Co ten Stączek może wiedzieć o innowacji? A co on w ogóle wie o badaniach i pracy w dziale personalnym. Szkół nie skończył, a i lotny za bardzo nie jest! Musiał to wymyślić na potrzeby wcześniej obranej tezy!”.

2. Jak opowiedzieć niewiarygodną, ale prawdziwą historię?

Tyle na temat powodów, które podważają wiarygodność historii. Teraz odpowiedzmy sobie na bardzo praktyczne pytanie: Jak opowiadać historię, która może się wydawać niewiarygodna?, zatem dosyć teoretycznych dywagacji – pora na praktyczne wskazówki. Całe to zdarzenie skłoniło mnie do opracowania sposobu na opowiedzenie historii, która może wydać się nieprawdziwa. Spróbuję ułożyć algorytm postępowania, a Wy oceńcie jego przydatność…

Gdy wiesz, że masz do opowiedzenia historię, która wykracza poza próg akceptowalności przyjmowanych informacji, ale mimo to chcesz ją przedstawić:

Krok pierwszy: Uchyl zastrzeżenie, które może się pojawiać w głowie słuchacza. Może to wyglądać następująco: „To, co za chwilę powiem, może części z Was wydawać się niewiarygodne, ba… nawet ja sam tak bym je ocenił, gdyby nie pewna sytuacja…”

Krok drugi: Rozpocznij od konkretu: „Było to w zeszłym miesiącu, w środę. Wracałem właśnie z pracy ulicą Marszałkowską, gdy podszedł do mnie nieznany mężczyzna i w kieszeń włożył mi kopertę, w której było 50 dolarów oraz list …”.

Krok trzeci: Wzmocnij swój przekaż czymś namacalnym, np.: „Ten list zachowałem – zobaczcie jest odręcznie napisany…”. Ową namacalność możemy uzyskać pokazując jakiś przedmiot związany z omawianą historią lub fotografię zdarzenia.

Gdy już zastosujemy podane trzy kroki, przejdź do opowiedzenia historii, np.: „A w tym liście – pozwólcie, przeczytam – było napisane: „Drogi Marku, za miesiąc na blogu napisze do Ciebie pod przybranym nazwiskiem J.Z. Wiedź, że jeżeli wywiążę się między nami polemika, to i tak będę twierdził, że bijesz Murzynów.” Dr. Jenkins

PS. Do tego tematu należy dodać dwie myśli.

Myśl pierwsza. Gdy wiemy, że nasza historia będzie bardzo odległa od doświadczeń słuchaczy, warto zastosować metaforę w ujęciu „od znanego, ku nieznanemu”. Coś takiego użył kiedyś Samuel Morse, podczas eleganckiego przyjęcia, gdy jedna z pań prosiła go o wyjaśnienie zasady działania telegrafu. Morse powiedział: „Droga pani, proszę sobie wyobrazić długiego kota, który swój ogon ma w Londynie, a głowę w Liverpoolu. Gdy pociągamy go za ogon w Londynie, to w Liverpoolu usłyszymy miauczenie i tak działa telegraf tylko nie ma tam kota.”

Myśl druga – licentia poetica w opowiadaniu historii. Jestem zdania, że mówca, prezenter, reporter ma prawo do lekkiego retuszu, akcentu, tak by wydobyć prawdę, o której chce powiedzieć. Więcej o tym – w dyskusji nad spuścizną R. Kapuścińskiego i jego reportażu literackim.