Nie od dziś każdy, kto występuje na forum, marzy o odkryciu lapis philosophorum, który pomógłby zmienić mowę nudną w wartką, pospolitą w szlachetną, przewidywalną w porywającą tłumy. Poszukujący tej „magicznej” substancji zaglądają również i na nasz blog. A na nim blisko już 120 podpowiedzi, jak mówić komunikatywnie, oryginalnie i przekonująco. Jednak żadna z tych podpowiedzi nie działa jak ręka króla Midasa… Aż do teraz! Oto dziś publikuję post, który wszystko zmieni. Mogę, więc z czystym sumieniem, zawtórować Archimedesowi i wykrzyknąć ‘Eureka’.

Jeżeli więc jesteś zainteresowany przepisem jak w niedługim czasie np.: kilku godzin, mieć ponad dwieście tysięcy odsłon swojego wystąpienia w sieci, jak być zapraszanym do telewizji oraz cytowanym we wszystkich programach informacyjnych tego dnia, jednym słowem być wszędzie, to zapraszam do lektury.

Otóż w pierwszej kolejności należy wziąć pod uwagę, do kogo mówimy. Najlepiej, jeśli będzie to liczna widownia (wystarczy około 20 000 osób), dość żywo reagująca i pozytywnie nastawiona. Do tego dołóżmy kamery telewizyjne i mikrofony większości stacji radiowych.

Po drugie, to sprawa oczywista, należy opracować treść wystąpienia adekwatnego do odbiorcy. Powinien, więc to być tekst doniosły, porywający tłumy. W jaki sposób przygotować taki tekst? Otóż najlepiej robić to… w noc przed wystąpieniem lub nad ranem tego samego dnia, co wystąpienie. To gwarantuje w pełni nasze zaangażowanie i skupienie w trakcie jego wygłaszania na każdym słowie. Do tekstu i jego przesłania będziemy tak mocno przywiązani, że będzie on ważniejszy od formy. Tę, z kolei, można ograniczyć do kombinacji dwóch technik retorycznych: ‘gra słów’ i ‘kontrast’. Wtedy budujemy proste, krótkie zdanie zdania w stylu: „Człowiek ważniejszy niż rynek”, „Praca ważniejsza niż zasiłek”, „Obywatel ważniejszy niż władza” lub „równe szanse winny być ważniejsze niż dobre urodzenie” etc. To zdecydowanie doda mu wymowy i chwyci za serca.

I na koniec najważniejszy składnik – zadbajmy o efekt ‘echa’, czyli postawmy sufler za swoimi plecami, z kartką, na której jest nasze przemówienie. Tak na wszelki wypadek gdybyśmy zapomnieli tekstu. Innowacja z suflerem polega na tym, że nie siedzi on w budce przed nami, lecz jest za nami. Wtedy mamy gwarancję, że na pewno wszystko usłyszymy i nie będzie czasu na domysły.

Spełniając wszystkie powyższe elementy mamy gotowy przepis na… kompromitację. A przecież stare, dobre przysłowie negocjatorów powiada, że nieprzygotowanie do rozmowy to przygotowanie na klęskę. W naszym kontekście, nieprzygotowanie do wystąpienia to przygotowanie na blamaż. Aż się chce sparafrazować premiera Leszka Millera, że ta przemowa była jak budowanie konia na oczach Trojańczyków.

Jeśli drogi czytelniku jesteś zainteresowany jak wygląda efekt tego typu wystąpienia, zapraszam do obejrzenia materiału filmowego https://www.youtube.com/watch?v=0hieAnyh7ZM

P.S. W wywiadzie po owym wystąpieniu Janina Paradowska sugerowała, że podpowiedzi suflera to celowe zagranie medialne na wzbudzenie zainteresowania i rozgłos medialny. Z perspektywy warsztatu oratorskiego byłoby to dość interesujące posunięcie. Jednak okazało się, że premiera dopadła rutyna, czyli opanowanie umiejętności i psychologiczne poczucie lekkości, a nie sztuka. No i w efekcie sufler okazał się Brutusem.