W pewnej litewskiej wiosce, kilkaset lat temu, ludzie zaczęli zapadać na tajemniczą chorobę. Objaw był tylko jeden – śpiączka, po której chory albo umierał, albo nagle odzyskiwał przytomność i powoli wracał do zdrowia. Nie potrafiono jednoznacznie zdiagnozować stanu pacjentów w śpiączce: czy żyją, czy nie? Czekano pewien okres czasu i gdy nie było poprawy… grzebano ciała zdalna od wioski. Zdarzały się jednakprzypadki ‘cudownych ozdrowień’ tuż przed pochówkiem! Rodziło to zasadnicze pytanie: „skąd mieć pewność, czy chory żyje czy nie?”

Pytanie postawiono na radzie wioski. Wyłoniono dwie grupy mieszkańców, które miały zaproponować jakieś rozwiązania. Propozycją pierwszej grupy było wyposażenie grobów w otwory wentylacyjne i pewną ilość pożywienia na wypadek gdyby zmarły okazał się nie całkiem martwy. Grupa druga zaproponowała, by od wewnętrznej strony wieka trumny (na wysokości serca ‘zmarłego’) przymocować ostro zakończony, drewniany kołek. Zamykając wieko… mieliby 100% pewność, że nie chowają nikogo żywcem!

Jest takie amerykańskie powiedzenie: „Jest problem, to znaczy że jest rozwiązanie!”. Czytając propozycję drugiej grupy mieszkańców, przypomniałem sobie, jak jeden z naszych trenerów opowiedział mi, że podczas pewnego szkolenia z innowacyjnego myślenia przytoczył to powiedzenie, na co jeden z uczestników odpowiedział: „W Polsce poszliśmy krok dalej. Mamy lepsze powiedzenie: jest problem? … nie, nie ma problemu!”. No właśnie… wystarczy tylko ostro zakończony kołek!