Jakie dwie (mądre) rzeczy zabrać na Marsa?
Jakie rzeczy zabrać na bezludną wyspę to wszyscy wiedzą (dwie ulubione książki), ale co zabrać na bezludnego jeszcze Marsa, gdzie biznes trzeba będzie postawić od podstaw, to już nie jest takie oczywiste.
To pytanie pojawiło mi się w głowie, jeszcze zanim dowiedziałem się, że będziemy musieli się tam przenieść. Zrodziło się z innego pytania, które dręczy mnie, odkąd zacząłem rozumieć co się do mnie mówi, a mianowicie dlaczego jedni ludzie mówią rzeczy mądre a drudzy mniej mądre, choć obie grupy najpewniej chcą mówić te pierwsze.
Ale zanim przejdę do meritum kilka uwag pojęciowych. To co jest mądre dla mnie (a o tym tylko będę pisał) nie jest, i nie musi być, w innym sensie mądre – dla mnie mądre to coś, co dla mnie jest odkrywcze, albo dla mnie jest oczywiste, ale ja nigdy nie pomyślałem o tym w taki sposób. Z tego przy okazji wynika, że ja dla siebie samego jestem mądry, choć obiektywnie (nie wiem co to znaczy) mogę nie być. Ale to oczywiste, nie znam człowieka, który by myślał o sobie, że nie jest mądry – i w taki oto sposób ludzkość tworzy wspólnotę mądrych ludzi, która przekracza granice, rasy i wszystko co da się pomyśleć (łącznie ze wskaźnikiem IQ). Nie oznacza to, że wszyscy mądrzy w powyższym sensie są równie mądrzy, ale są mądrzy.
Wracając do pytania. Kiedy więc słyszę mądre rzeczy, czy to w rozmowie, na spotkaniu, czy wystąpieniu publicznym, to po ich „absorpcji i przetrawieniu” często zaczynam się zastanawiać, co jest źródłem tej mądrości, jaką tajemnicę kryje jej autor, której ja nie posiadam, bądź nie rozumiem – innymi słowy patrzę na tą „czarną skrzynkę” i próbuję dociec, co się kryje w jej wnętrzu. I nie chodzi mi tu o zasób wiedzy, informacji, bo to jest oczywiste, ale o to, jak ta skrzynka tę wiedzę przetwarza, że wychodzą z niej te mądre rzeczy.
Zwykle jest tak, że takie osoby, a szczególnie menedżerowie, nie tylko mówią mądre rzeczy, ale szybko podejmują mądre decyzje. (Chciałem tu jeszcze dodać polityków, ale boleśnie ugryzłem się w język). Nie sztuka podjąć mądrą decyzję po miesiącach analizy i wkładzie najróżniejszych specjalistów, a więc armii innych „czarnych skrzynek” – sztuka podejmować szybkie decyzje ad hoc (bo wówczas zdani jesteśmy tylko na siebie). A te niezliczone, czasami drobne decyzje, wpływają na prowadzony biznes w podobnym stopniu, co wielkie decyzje strategiczne. Umiejętność podejmowania mądrych drobnych decyzji wyróżnia wielkich menedżerów od mniej wielkich.
Mądra decyzja, mądrze wyjaśniona, jest przekonująca – nie budzi wątpliwości co do jej słuszności i motywuje do działania. Och gdyby tak można było żyć w świecie mądrych decyzji… dlatego wybieramy się na Marsa (aby tam wszystko od początku ułożyć). Bo czy decyzja jest naprawdę mądra okazuje się ex post i to czasami z wielkim opóźnieniem. Ale czy nie ma tu sprzeczności? Jak można mówić o mądrych decyzjach ex ante? No właśnie i tu jest cała tajemnica. Jak napisałem wcześniej, mądrzy ludzie podejmują mądre decyzje. Jeśli uważnie obserwujemy i słuchamy ludzi, mądrych w sensie zdefiniowanych wyżej nie przeoczymy – to ci, którzy z dużą dozą pewności będą podejmowali decyzje mądre ex ante (i ex post).
Dla odbiorcy taka mądra decyzja z uzasadnieniem to muśnięcie czubka góry lodowej – to dostrzeżenie tylko „outputu” z czarnej skrzynki. W tej skrzynce muszą znajdować się jakieś unikatowe schematy, algorytmy, heurystyki, pewno ich skomplikowane połączenia, a właściwie szczególny sposób postrzegania świata, który umożliwia jej posiadaczowi tworzyć i formułować „mądre rzeczy”, a nie mniej mądre (np. banały, oczywistości, zapożyczenia i powtórzenia – to kilka z tych najmniej mniej mądrych rzeczy.)
Jakże kuszące jest zapożyczenie tych mądrych rzeczy z czarnej skrzynki mądrych (najmądrzejszych) ludzi. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic w tym trudnego. Zapożyczanie takich rzeczy z publicznie dostępnych zasobów to na szczęście sfera nieograniczonej wolności (chyba jedyna taka). A więc proszę Państwa, można kraść na potęgę, z innych czarnych skrzynek – nie tylko jest to niekarane, ale pożądane! Używając innego słownictwa, nazywane to jest procesem uczenia się, zdobywania wiedzy. Bo właściciele tych skrzynek nie mają nic przeciwko temu, by dzielić się swoja mądrością, przecież po to mówią mądre rzeczy. Problem jednak w tym, że trzeba wiedzieć co kraść.
Nie wystarczy czytać na okrągło biografię Steve Jobsa i oglądać jego wystąpienia. Ciekawe czy od czytania Jobsa rośnie nam populacja Jobsów? Tu dygresja, jak myśl Steve Jobsa nie tylko trafia pod strzechy, ale jak spod strzech pokrytych fotowoltaiką wychodzi na ulicę. Poniżej zamieszczam zdjęcie chodnika w podwarszawskiej miejscowości, którym codziennie chodzę na spacery z psem (napis, jak na razie jest niezniszczalny, ani buty, ani słota i deszcz go nie zmyły – to zapewne dzięki sile jego przekazu – co ciekawe, zupełnie przypadkowo koresponduje z tym co piszę).
Myślę, że nie rośnie (ta populacja), Jobs był tylko jeden, dobrze go naśladować, ale to nie czyni nas równie mądrymi jak on. Świat nie czeka na drugiego Jobsa, ale na Ciebie, żeby Twoją biografię kiedyś czytali, tak jak czytają Jobsa obecnie. (Ciekawe ilu młodych ludzi udaje mi się tymi słowy zmotywować?)
Moja konkluzja jest w sumie smutna, naprawdę trzeba być bardzo mądrym, aby zapożyczyć czy ukraść z czarnej skrzynki to cennego, co czyni mądrymi ich posiadaczy. Moje prywatne wieloletnie dociekania, skąd mądrzy ludzie mówią mądre rzeczy, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. W sumie mnie to nie zaskakuje, gdyby to było takie łatwe, świat pełen byłby mądrych ludzi a nie tylko mniej mądrych (ale i tak dalej będę dociekał).
Przychodzi mi do głowy jeszcze jedna (pewno kontrowersyjna) refleksja. Jest armia ludzi, którzy analizują czyny i myśli ludzi mądrych, tych którzy zapisali się jakoś w historii, od drobiazgowego badania ich życia, profilu psychologicznego, roli przypadku, itd. Itd. Ale z tego wszystkiego trudno wywieźć jednoznacznie i przekonująco skąd ta ich mądrość. Pewno najprościej by było tym mądrym zadać wprost pytanie (przy czym muszą żyć) – „Czy może mi Pani/Pan wyjaśnić dlaczego jest mądra/mądry?”. Ja nie słyszałem, żeby ktoś kiedyś takie pytanie komuś zadał. Rozumiem tysiące powodów, dla których zadanie takiego pytania byłoby niestosowne. Ale myślę, że gdyby ono padło, to pytani pewno by nie byli w stanie na nie odpowiedzieć, mając równie wielki problem z wyjaśnieniem co ich badający. Bo gdy jest się mądrym, nie traci się czasu na dociekanie, dlaczego jest się mądrym, tylko po prostu jest się mądrym, dzieląc się ze światem swoją myślą i czynem. (Mądrzy, którzy tak nie czynią nie są mądrzy, bo nikt o tym nie wie – to wskazówka dla tych wszystkich, którzy się boją i wstydzą, mając coś ważnego i mądrego do przekazania).
Dlatego jesteśmy zdani na siebie – by urządzić na Marsie świat od początku możemy zabrać tam to, co naszym zdaniem jest mądre w naszej czarnej skrzynce.
Ja ze swojej czarnej skrzynki zabrałbym na Marsa dwie następujące rzeczy: rozkład prawdopodobieństwa i dylemat więźnia. Każdej poświęcę oddzielny wpis na moim blogu. A teraz tylko pokrótce.
Rozkład prawdopodobieństwa (a szczególnie krzywa Gaussa) jest narzędziem rozumienia probabilistycznego charakteru świata, w tym zjawisk gospodarczych – dzięki możliwości umieszczenia na osi dowolnej kategorii zdarzeń czy pojęć, widzę rzecz pojedynczą w całej jej złożoności i powiązaniu z innymi rzeczami, oczywiście bez rysowania sobie za każdym razem tego wykresu w głowie, ja to czuję. (Dlaczego jeszcze wybrałbym Gaussa? Odwołam się do jednego ze współczesnych moich najmądrzejszych – Nassim Nicholas Taleb nie napisałby swojej intelektualnie brawurowej i dla mnie odkrywczej serii książek o uwodzeniu przez ślepy los, czarnych łabędziach, anty kruchości i łożu Demastesa, gdyby nie istniał rozkłada prawdopodobieństwa). Można powiedzieć, że ta rzecz (ten rozkład) to narzędzie epistemologiczne – służy do rozumienia i tworzenia biznesu na Marsie.
Z kolei dylemat więźnia to narzędzie aksjologiczne – pozwala pokazać, że bez współpracy i zaufania, każda interakcja społeczna w świecie, na każdym poziomie relacji między ludźmi, między szefem a pracownikami, między działami w firmie, między firmami, między państwami, Ziemianami i Marsjanami skazana jest na wynik suboptymalny. I że twardzi negocjatorzy, zamordystyczni szefowie nie są wcale tacy cool, osiągają lokalnie dobre wyniki, ale w szerszej perspektywie oni i ich partnerzy osiągają suboptymalny wynik, na którym tracą wszyscy. Z tego wynika, że Świat ocalić mogą raczej miękiszony a nie twardziele, co jednych zasmuca a innych będzie radować.
A wy drodzy czytelnicy co byście ze swoich skrzynek zabrali, by na czerwonej planecie zbudować biznes od nowa, nie popełniając ziemskich błędów i nie tworząc huxleyowskiego Nowego Wspaniałego Świata?
zdj. obrazek Zlatana Woszerowa z lutego 2020r. – „ ZlataX aproaching Mars with Zlatan on board”