Mężczyzna leniwe przecierał ladę, gdy do baru wszedł mały chłopiec, przywitał się, poprosił o żeton, a następnie podszedł do wysoko zawieszonego aparatu i aby wykręcić numer, sięgnął po pustą skrzynkę. Stanął na niej i rozpoczął rozmowę: Dzień dobry, dzwonię w sprawie strzyżenia trawników – powiedział. W słuchawce odezwał się kobiecy głos: Nie, dziękuje już mam osobę, która się tym zajmuje. A co Pani powie – kontynuował chłopak – jeżeli zaproponuje cenę niższą od tej osoby, która u Pani pracuje? Nie, dziękuje chłopcze – odpowiedziała Pani. Ten jednak nie dawał za wygraną i ciągnął rozmowę dalej: A jeżeli do tej ceny dodam jeszcze sprzątanie w garażu? Nie, ja naprawdę jestem zadowolona z tego co mam, do widzenia!

Barman był pod wrażeniem. Przez chwilę stał osłupiały, a potem wykrztusił z siebie: Hej mały, widzę, że wiesz, co to dobra robota. Zaproponuje ci pracę u mnie, co Ty na to? Młody chłopak odwrócił się w drzwiach, podszedł bliżej i opowiedział: Ale ja – proszę Pana – nie szukam pracy, ja tylko sprawdzam jak ona jest oceniana!

Poszukiwanie informacji: czy jestem dobry mówcą?, na ile moje prezentacje inspirują?, w jakim zakresie wpływam na postawy słuchaczy?, na ile jestem przekonujący? itd. Skąd możemy o tym wiedzieć? Jest kilka pomysłów: po pierwsze – obserwuj reakcje słuchaczy. Po drugie – słuchaj, co mówią po twoim wystąpieniu. Po trzecie – zapytaj, co wynoszą. Słowem, zapuść sieci i zbieraj informacje. Wyrusz na łowy, ale pamiętaj – z całej zawartości jaką na brzeg wyciągniesz, tylko niektóre 'okazy’ będą przydatne! W całej masie, którą znajdziesz w sieci tylko nieliczne informacje przedstawią jakąś wartość. Powód? Posłuchajcie o trzech przypadkach.

Przypadek pierwszy. Nie będzie o prezentacji publicznej, ale na pewno o komunikowaniu. W jednej z internetowych księgarni znalazłem taką oto opinię, (dla mnie informacja zwrotna), na temat mojego audiobooka „Krasnale. Rzeczy o kreatywności i zmianie’: „Za bardzo „dydaktyczna”; nie bardzo wiadomo, czy adresatami są ludzie przedsiębiorczy, czy też bezrobotni, których autor próbuje „usamodzielnić”. Fatalna muzyczka podkreślająca „linię dydaktyczną”. W swej treści zawiera też elementy interesujące. Autor niewątpliwie „chciał dobrze”, ale tym razem niezupełnie wyszło.” Mariusz. I? I co mam w sieci? Cóż, trzeba to przełknąć, ale czy ta informacja coś mówi? Jest wiele przymiotników i nagromadzonych terminów, ale gdy się nad tym zastanawiam, to przypominają mi się słowa Spinozy: „Jeżeli Jan mówi o Piotrze, to więcej dowiadujemy się o Janie”. Słowem, w tej opinii wiele jest o nim, mniej o mnie. Dużo, o stanie ducha i nastawieniu pana Mariusza, mniej o treści Marka… tak przynajmniej zakładam!

Przypadek drugi. Wyjazd na szkolenie do pięknego Kazimierza. Tuż przed rozpoczęciem poczułem, jakby mi ktoś odłączył prąd. Ale drugi trener, serdecznie mnie wpiera i mówi: „jak się zacznie to energia wróci”, więc pracę zaczynam i czekam. Mówię i wyczekuję, a ona jakoś nie wraca. Ba, jest coraz gorzej! Czuje się fatalnie, na przemian: a to dreszcze, że w kurtce zimowej do słuchaczy mówię, to gorąco, więc pozwalam sobie na podwinięcie rękawów w koszuli. W połowie, szkolenia – na dobrze – grypa mnie na kawałki rozbiera (tu, mniejsza o nazwę jaka…). Jednak, ja próbuje walczyć do końca. Mówię sobie, dobiegnę. Przetrwałem. Na drugi dzień, w łóżku leżę i przeglądam ankiety. Znowu mozolnie sieć na brzeg wyciągam. Patrzę na kategorie pod tytułem: „zaangażowanie trenera” i średnia wypowiedzi plasuje się w: „raczej zaangażowany”(sic!) Jasny szlak – mruczę pod nosem. Ja tam parkiet gryzę, staję na głowie, a tu: „raczej zaangażowany”. Masz ci wdzięczność ludzka! Poczucie niesprawiedliwości w ocenie przekroczył jakiś próg, informację odrzucam.

Sytuacja trzecia. Lata temu. Jedno z pierwszych szkoleń. Na zakończenie podchodzi do mnie trener z dużym doświadczeniem i mówi: „ludzie za mało się śmiali”. Trafia w sedno. Tak jest. Trzeba coś z tym zrobić. W sieci znajduje coś cennego. Owszem, nie jest miło, ale teraz wiem co mam robić dalej!

Puenta? Cóż dość banalna, ale ma w sobie coś cennego, otóż: nie każda informacja jest wartościowa, bo trzeba wiedzieć… jak i kogo pytać.

Na marginesie dwie uwagi. Uwaga pierwsza. Telefonując, pytając, czytając ankiety, czyli: przeglądając swoją sieć warto pamiętać pogląd autora teorii systemów, Ludwiga von Bertalanffy’go, dla którego dobra informacja zwrotna to nie ta, która jest poprawnie wyrażana, ale ta, która popycha system ku zmianie. Nie ta, która jest poprawna pod względem formy, ale ta która zaczyna transformację. Pewnie pierwsze nie wyklucza drugiego, ale coś mi się zdaje, że zbyt często dywagujemy nad formą, a umyka nam sens, bo dobry feedback – jak strumień energii – ma w sobie mieć potencjał do wywołania zmiany w zachowaniu, myśleniu. Ludzie za mało się śmieją Marek!

Uwaga druga. Pewnie wiecie – dość łatwo można uchylić się, gdy słyszymy krytyczne słowo o naszym wystąpieniu. Jeżeli, ktoś w tej zręczności chce się ćwiczyć nadal, podaje sprawdzony sposób: słysząc zdanie, które jest Ci nie w smak, z pewnością i bez cienia wątpliwości w głosie ripostuj: „Krytyk i eunuch z jednej są parafii, każdy z nich chce, ale żaden nie potrafi!”.