Według amerykańskich historyków Abraham Lincoln był najbardziej dowcipnym prezydentem. Niektórzy nazywali go „kawalarzem z Białego Domu”. Lincoln ze swojego poczucia humoru uczynił oręż w walce politycznej, a opowiadając śmieszne historie nie tylko rozbawiał, ale przede wszystkim podkreślał kluczowe myśli. Warto powiedzieć, że robił to przez całe życie zawodowe, jako – prawnik, kongresmen i prezydent. Wydał kilka książek z anegdotami, które cieszyły się ogromną popularnością wśród Amerykanów.

Za ilustrację nich posłuży taki oto przykład. W czasie wojny domowej miał zwyczaj odwiedzać rannych żołnierzy. Podczas jednej z takich wizyty – zapytał pewnego żołnierza: „czy bardzo jest Pan ranny?”, zapytany żołnierz odparł: „straciłem jedną nogę, ale byłbym gotów stracić drugą, jeżeli tylko mógłbym usłyszeć więcej anegdot Abrahama Lincolna”.

Jak Lincoln doszedł do mistrzostwa w tej dziedzinie? Kiedyś wyznał: „opowiadania historyjek nauczyłem się w czasie, gdy byłem prawnikiem. Podróżowałem po małych miasteczkach i wymieniałem się anegdotami z innymi prawnikami i klientami”. Mamy więc drogę do mistrzostwa. Rozmowa, słuchanie, notowanie, stosowanie. Proste i trudne zarazem. Wielu, ba… bardzo wielu z tej drogi rezygnuje!

Ps.1. Dla nieprzekonanych, to zaznaczy tych, którzy uważają, że poczucie humoru, to zachowanie, które nie licuje czy umniejsza wizerunkowi mówcy polecam słowa 44 prezydenta, Baraka Obamy: „Humor nie jest frywolny. Jest po porostu innym rodzajem mądrości”.

Ps. 2 Wyobraźmy sobie, jak bardzo zmieniłby się nasz pejzaż mów publicznych, gdyby pojawiało się kliku dobrych mówców z poczuciem humoru! Można by powiedzieć, efekt byłby porównywalny z tym, jaki miał miejsce w ZSRR, gdzie po wielu siermiężnych mówcach na scenę wszedł uśmiechnięty Michaił Gorbaczow.