Kiedy Krzysztof Kolumb podejmował decyzję o wyprawie do Indii zapewne był pełen entuzjazmu i dobrych myśli, że ”da radę”, „że podoła”. Adrenalina stymulowała go do działania i myślenia o przyszłych trudnościach. Najprawdopodobniej, była w tym wszystkim też szczypta obawy przed nowym. Jednak interesującym wydaje się być fakt – poddaję go Wam pod rozwagę – że na tym etapie Kolumb nie myślał o pewnym ‘czynniku’, który wkrótce okazał się kluczem do odkrycia nowego kontynentu. W miarę upływającego czasu, pomimo braku widoku stałego lądu. Przy narastającym niezadowoleniu i zniechęceniu załogi, szerzących się chorobach, każdy kolejny wpis w dzienniku pokładowym rozpoczynał od zdania – „dzisiaj żeglowaliśmy dalej”. Był wytrwały! I ta determinacja pozwoliła mu osiągnąć przełomowy sukces (chociaż przyznajmy, inny od zamierzonego).
Na początku nowego zadania nikt z nas nie potrzebuje wytrwałości! Nikt, ponieważ (podobnie jak Kolumb) jesteśmy pełni zapału i energii do działania. Jednak okazuje się niezbędna, kiedy coś nam nie wychodzi. Gdy brakuje sił i od innych słyszymy – „to nie wyjdzie”, „to się nie sprawdzi”. Wytrwałość jest warunkiem koniecznym do doprowadzenia sprawy do końca. Niestety, jest ona czynnikiem, który nie występuje w nadmiarze. Jest raczej dobrem deficytowym, a w kluczowych momentach wręcz na wagę złota. Jedyna metoda, aby uzupełnić jej brak to każdego dnia zapisywać w swoim dzienniku trzy słowa – „dzisiaj żeglowaliśmy dalej”. Usque ad finem.