Bardzo cieszyłam się z nowego wyzwania, do którego już zaczęłam się przygotowywać. Dodam, że dotyczyło ono obszaru mojej pasji, który uwielbiam i – co wydaje się istotne – mam dobre wyniki. Zadzwonił telefon. Początkowo beztroska rozmowa płynnie przeszła do tematu wyzwania, które miałam realizować i wtedy padła ta bolesna informacja: „Nie będziesz realizowała tego zadania, przydzielono je komuś innemu, ponieważ zdaniem klienta masz za małe doświadczenie”. Zabolało…, mocno zabolało! Wpadłam w złość, z wolna narastał we mnie gniew i myśl: „Małe doświadczenie? Setki godzin realizowania podobnych zadań, bardzo wysokie oceny klientów, a oni, bez sprawdzenia faktów, tak uzasadniają odsunięcie mnie od projektu. Wy niesprawiedliwi…” – pozwólcie, że pominę siarczyste, mocne epitety, które pojawiły się w moim umyśle. Zadzwoniłam do męża, który w charakterystyczny dla siebie – konkretny sposób, podsumował mój słowotok: „Głowa do góry, znasz swoją wartość. Rób swoje, będzie jeszcze niejedna okazja”. Pod koniec rozmowy, dodał ze szczyptą przekory: „Będziesz miała z tego dobre story”! I stało się, jak powiedział, a efekt przemyśleń macie przed sobą.
Kiedy spotyka nas niesprawiedliwa ocena, niedocenienie, czy krytyka często doświadczamy emocji z przewagą żalu, wściekłość, poczucia skrzywdzenia. Emocje te są tym silniejsze i dotkliwsze, im więcej serca wkładamy w zadanie. Jeśli jeszcze mamy świadomość merytorycznej jakości naszej pracy i obietnicę wysokiej premii emocje gotują się w nas niczym lawa. Ten etap „przeżycia, przepracowania trudnych emocji” jest konieczny, bez niego trudno jest pójść dalej. Obok charakterystycznych emocji pojawiają się też uciążliwe myśli z rodzaju „galopujących koni” (ulubiona metafora jednej z moich klientek): „Nie uda się; Jestem do niczego; Za mało potrafię; Tak beznadziejnie już będzie zawsze, etc.” Na poziomie działania natomiast zdarza nam się wycofać z postawy proaktywnej, a nawet zaprzestać działania.
Kiedy już „poprzeżywamy emocje, pochodzimy z trudnymi myślami i w braku aktywności” stajemy przed decyzją: albo pozwolę, żeby ten kryzys mnie zatrzymał w rozwoju, upokorzył na długo, albo wyciągnę obiektywne wnioski na swój temat, skonstruuję plan działania na podstawie tych wniosków i ruszę realizować ów plan z decyzją, że nic i nikt mnie nie zatrzyma. Decyzja ta niebywale prosta intelektualnie, okazuje się być niezwykle trudna w życiu. Nie raz zapewne zdarza nam się spotkać ludzi, którzy zatopieni w goryczy tkwią w sytuacji sprzed wielu lat. W którymś momencie na torach rozwoju w obliczu niepowodzeń przestawili zwrotnicę, zjechali na zajezdnię i tam już pozostali, zamiast naprawić uszczerbki i nie zbaczać z trasy.
I jeszcze słów kilka o pomocnej bombie energetycznej. Otóż w trakcie doświadczania typowych dla takiej sytuacji trudnych emocji wyzwala się charakterystyczna, pełna determinacji energia pt. ”Ja im jeszcze pokażę”, z której warto skorzystać. Jeśli właściwie ją wykorzystamy, nada ona decyzji siłę sprawczą i wzmocni długofalowy proces realizacji planów rozwojowych, które zdefiniowaliśmy. Zatem podsumowując. W miejscu kryzysu warto uruchomić następującą antykryzysową procedurę:
Krok A) Pozwalam sobie na „poprzeżywanie emocji”; na tym etapie gorąca linia z przyjacielem jest bardzo wskazana;
Krok B) Podejmuję decyzję: „Nie pozwolę, żeby ta sytuacja mnie osłabiła i zatrzymała w rozwoju”;
Krok C) Wyciągam obiektywne wnioski na swój temat; definiuję silne strony oraz obszary do pracy;
Krok D) Korzystam z dużej energii pt. „Ja im jeszcze pokażę” do określenia planów rozwojowych i późniejszego działania.
PS Zauważcie, że napisałam „od porażki do rozwoju”, choć obiegowa konstrukcja podpowiada stwierdzenie „od porażki do sukcesu”. Cóż… nie jest to takie proste. Sukces zazwyczaj jest konsekwencją, ale… rozwoju. Osoby hołdujące drugiej formule – mówiąc delikatnie – idą na skróty.