Słuchając wystąpienia Baracka Obamy na Placu Zamkowym z okazji 25-lecia polskiej demokracji, narastało we mnie przekonanie, że oto mam do czynienia z majstersztykiem w zakresie wystąpień publicznych. Oczywiście, że można mieć zastrzeżenia co do prezydentury Obamy, można mówić, że to człowiek nie z mojej bajki, ale jedno przyznać musimy – jego przemówienie było wyjątkowe. Potwierdziło to wielu obserwatorów, w komentarzach których czytam m.in.: „Obama, urodzony mówca, w bardzo pięknych i energicznych słowach mówił o gwarancjach bezpieczeństwa dla Polski” (Polityka), „znakomite przemówienie” (Gazeta Wyborcza), „mocne i wyjątkowo stanowcze” (Corriere della Sera), „porywające przemówienie” (Newsweek), „Uważam, że wystąpienie prezydenta Obamy było świetne, wzruszające i mocne” (R. Sikorski, minister spraw zagranicznych), „Bardzo dobrze skonstruowane i piękne. Obama użył bardzo mocnych, kategorycznych, jednoznacznych sformułowań” (R. Kuźniar, doradca prezydenta RP), „To było historyczne przemówienie w historycznym dniu” (K. Kolenda-Zaleska, TVN24). A ponadto: „dobrze, świetnie wręcz napisane wystąpienie, które musiało nam się podobać, a światu trochę Polskę przypomniało, co też ma znaczenie” (A. Kwaśniewski, były prezydent RP), „kolejny raz udowodnił, że porywanie tłumów przychodzi mu z niewiarygodną łatwością” (Rzeczpospolita). A włoski dziennik „La Repubblica” zamieścił na pierwszej stronie cały tekst przemówienia.
Czyli, że można, w dzisiejszych, nowożytnych czasach, tak zachwycić mową, aby została ona uznana za błyskotliwą, krasomówczą. Można tylko należy spełnić jeden warunek, o którym w liście do Brutusa, pisał wielki starożytny Cycero: „Mowy, która nie zdumiewa, nie jestem w stanie uznać za elokwentną”. To pocieszające.
No dobrze. Jednak po apoteozie prezydenta Obamy czas na pytania, które winny paść ze strony tych, którzy chcą rozwijać się w sztuce prezentacji: „co zastosował prezydent Obama?” – czyli pytanie o sposób i osiągnięty efekt oraz „a co ja, z tego wszystkiego, mogę zastosować u siebie?” – czyli pytanie o praktyczne przełożenie na moje tu i teraz.
Na mnie największe wrażenie zrobiły cztery elementy. Były one, jak dobrze przyrządzony obiad: przystawka – przygotowanie do przemówienia, pierwsze danie – struktura mowy, drugie danie – zastosowane techniki retoryczne i na deser – sposób przekazu. Dziś zapraszam na przystawkę.
W wystąpieniu Obamy warto zwrócić uwagę na ilość nawiązań, jakimi była poprzetykana treść wystąpienia, niczym bogato zdobiona tapisera. Amerykański prezydent nawiązywał do i mówił m.in. o:
1. naszej historii – „(…) nie wolno nam nigdy zapominać, że iskra dla tak dużej części tych rewolucyjnych zmian, dla tego rozkwitu nadziei przyszła od was, od ludzi z Polski”, „Historia dokonywała się tutaj”. Ponadto wspomniał o Solidarności, Okrągłym Stole, Sprawiedliwych wśród Narodów Świata etc.
2. naszej obecnej sytuacji, widzianej z perspektywy Zachodu – nasze zaangażowanie w ideę za wolność waszą i Naszą (obecność w Iraku i Afganistanie), obraz Polski, w której „postęp pokazuje ciągłą siłę ideałów”, w której jest silna demokracja, niezależne sądownictwo, wolny rynek etc.
3. postaciach takich jak: Lech Wałęsa, Jan Karski, Jan Paweł II. Warte podkreślenia jest to, że nie zrobił tego sztampowo, na zasadzie wyliczanki. Jak choćby przywitanie Lecha Wałęsy: „(…) łącznie z człowiekiem, który przeskoczył przez płot stoczni, aby poprowadzić ten naród ku wolności” czy o Janie Pawle II – „syn narodu polskiego zasiadł na Tronie Piotrowym.
Były też i te bardziej subtelne, gdy mówił o polskiej tradycji świętowania Polonii w Chicago czy polskich smakach pierogów i kiełbasy.
Powyższe zestawienie świadczy o jednym: ktoś, w tym przypadku sztab ludzi, poświęcił czas na zebranie informacji o słuchaczach i ich sytuacji. Następnie dokonał ich selekcji oraz opracował sposób na ich zastosowania w treści przemowy. Innymi słowy: mrówcza, żmudna robota. Za to jaki efekt! Ale chwila… no właśnie, jaki? Odpowiadając odwołam się do dwóch sytuacji, których każdy z nas doświadczył. Pierwsza to taka, w której słuchając mówcy, dociera do nas, że on zna naszą sytuację, położenie. Który wie o nas, coś więcej niż nakazuje kurtuazja. Co wtedy myślimy? Jak się czujemy? Jak reagujemy na prezentację? Czy przypadkiem nie tak jak zacytowani powyżej, różnych opcji, komentatorzy? Raczej właśnie tak. Dla porównania sytuacja drugą, kontrastowa do pierwszej tzn. spotkanie z osobą, która coś nam proponuje lub mówi do nas/o nas, a jednocześnie nie ma bladego pojęcia o naszej sytuacji? Jaka wtedy reagujemy? Jakie emocje przezywamy? Przypuszczam, że gama emocji będzie w tej sytuacji różna, ale tonacja zdecydowanie dominująca – molowa: od rozczarowania, poprzez rozdrażnienie, aż po brak zainteresowania.
Jaki więc wniosek po przystawce? Drogi Czytelniku, bynajmniej zaskakujący, lecz niezmienny od wieków – rola procesu przygotowania materiału! Jednak przy mowie Baracka Obamy, chciałbym podkreślić jeden aspekt tego procesu -„mój odbiorca i jego świat”. Warto podjąć trud i „wejść w buty” słuchacza tzn. spróbować popatrzeć na rzeczywistość z jego perspektywy. Takie ćwiczenie na empatię zarówno emocjonalną jak i poznawczą. Na szkoleniach, w trakcie konstruowania oryginalnych i przekonujących argumentów na rzecz naszego stanowiska, posiłkujemy się tą techniką (więcej tutaj). Polega ona na eksploracji czterech płaszczyzn, pomiędzy, którymi porusza się nasz odbiorca. Dwie pierwsze płaszczyzny to tzw. ‘obszar jasny’, czyli wartości oraz cele naszego odbiorcy. Staramy z jego perspektywy, dokończyć zdania typu:, „w swoim życiu/zawodzie chcę osiągnąć…”, „w moim życiu/zawodzie ważne dla mnie jest …” itp.. Dwie pozostałe domeny to tzw. ‘obszar ciemny’, czyli problemy i obawy. Tutaj dokańczamy zdania typu: „Myśląc o przyszłości najbardziej obawiam się, że…”, „Obecnie zmagam się z… ” itp.. Rezultat? Cztery zbiory (płaszczyzny), a w każdym kilka kategorii motywów, dążeń czy dylematów. Jednego z uczestników, trenera wewnętrznego: „byłem bardzo skoncentrowany na przekazie: dokładnych informacji, skrupulatnych instrukcji, a umknęła mi perspektywa ludzi, którzy będą te rzeczy wdrażać.” Czyli warto „wejść w buty” odbiorcy Trud sondowania naszego odbiorcy przynosi wymierne korzyści.i zadać pytanie – do czego mogę się odnieść, do czego nawiązać? Bo jak pouczają nas starzy mistrzowie „należy mówić do rzeczy i do ludzi”.
P.S. Do mowy, która zachwyca niezbędny jest wysiłek i czas. Tylko tyle i aż tyle. Te dwa czynniki mają wprost proporcjonalne przełożenie na późniejszy efekt podczas wystąpienia na forum. Jednak, aby nie podpaść pod zarzut mantrowania na blogu i ciążenia do tej samej wciąż konkluzji pozwól, że tutaj postawię kropkę, ale podam Ci tylko trop. Wybierz, na naszym blogu, jeden z tagów (zestawienie kluczowych słów, haseł), po prawej stronie: doskonalenie warsztatu, przygotowanie do wystąpienia, a zapewniam, że znajdziesz tam wiele inspiracji i podpowiedzi w zakresie warsztatu mówcy.
Zapraszam wkrótce na danie główne.