Głośno skandowane „WSI – KGB!”, „WSI – KGB!”… coraz mocniej zakłócało przemówienie Prezydenta Komorowskiego, wygłaszane podczas uroczystości upamiętniającej Marsz Szlakiem I Kompanii Kadrowej. W odpowiedzi Prezydent zareagował mówiąc: „W nawiązaniu do tych krzyków, chciałem zapytać, czy jest lekarz wojskowy?”- Krzyczący na moment zamilkli. – „Jeśli jest, to proponowałbym zastosować tę samą metodę, znaną z czasów armii austro-węgierskiej – lewatywę, proszę Państwa, lewatywę, to dobrze robi na głowę!”
To zdarzenie skłoniło mnie, by na chwilę przysiąść i zastanowić się nad fenomenem riposty, więc dziś zaczynamy od wspólnego przeanalizowania tego zagadnienia, ale… – tu obietnica, którą solennie wypełnię – najlepsze będzie na końcu (w skrócie – NBNK).
Moje poszukiwania rozpocząłem dość banalnie od definicji i odkryłem, że w szermierce riposta to tyle, co cięcie lub pchnięcie zadane zaraz po udanej obronie (paradzie). Tu zwrócę Waszą uwagę na dwa elementy, po pierwsze termin „riposta” wywodzi się z obszaru potyczki, walki, a myśląc o wystąpieniu, czy rozmowie, taki trop prowadzi nas wprost w obszar polemiki (gr. polemikos – wojowniczy). Po drugie, riposta jest wypowiedzią, która następuje po… ataku. Na koniec dodajmy jeszcze, że słownikowa definicja podaje: „szybka, trafna i cięta odpowiedź”.
Biorąc to pod uwagę, można zauważyć, że nie każda odpowiedź – nawet ta zręczna, uszczypliwa, lotna, będzie ripostą, bo jak zauważyliśmy, to musi być odpowiedź na czyjś atak. Oto ktoś się na nas zamierzył, z impetem uderzył w prezentowane przez nas stanowisko. Czyli, jeżeli tak przedstawia się sprawa, to możemy mieć do czynienia z trafną i błyskotliwą odpowiedzią, ale nie będzie to riposta. Może zilustruję tu moje pokrętne myślenie i podam przykład. Po wydaniu swojej książki pt.: Warto być uczciwym, profesor Bartoszewski został zaproszony do telewizji. Rozpoczynając rozmowę, młoda dziennikarka powiedziała mniej więcej tak: „Ostatnio wydał pan książkę Opłaca się być uczciwym, na co profesor – wchodząc jej w słowo powiedział: „Nie, nie napisałem takiej książki…. Moja książka nosi tytuł Warto być uczciwym, a to dwa różne pojęcia”.
Dla osób, które czują różnicę, jaka występuje między słowami: „opłaca się”, a „warto”, była to genialna uwaga, która rysuje linię oddzielającą te dwa obszary. Bo pewnie wielokrotnie już zauważyliście, że w życiu: „czasami warto, ale nie opłaca się”, a kiedy indziej: „coś się opłaca, ale nie należy tego robić”.
Ale, wracając do tematu, powiedzmy – wtrącenie Bartoszewskiego to była odpowiedź – lekka, błyskotliwa, ale wypowiedź, nie riposta.
Jak już wspomniałem, moje myślenie o ripoście rozpocząłem od definicji, która mówi o refleksie („szybka”) i celności („trafna”), a ja zauważyłem, że można by dodać trzecią dystynkcję – na razie przedstawię ją dość mgliście. Riposta to komunikat, który ma moc odwrócenia biegu zdarzeń.
I o ile dwie pierwsze cechy wydają się dość jasne, to trzecia jest ciut zagmatwana, jednak warto ją wprowadzić do naszego myślenia o ripoście, bo chodzi w niej o oddanie pewnego fenomenu, który uzyskujemy dzięki zastosowaniu tego zabiegu. Co mam na myśli? Oto np. widzimy, jak podczas debaty, ktoś został zaatakowany. Leży już na deskach, ale nagle zwinnym ruchem, nie tylko ratuje swoją skórę i wychodzi z opresji, ale ostatecznie i bezapelacyjnie powala swojego przeciwnika, a sędzia kończy już odliczanie. Oto widzimy jak napastnik podnosi się i zamroczony zmierza w stronę narożnika! Tak właśnie bieg zdarzeń zmienia riposta: spodziewana klęska obróciła się w wygraną, nieuchronna porażka zmienia się w powalający sukces. Czyli, ktoś został zaatakowany w mało elegancki sposób, a ripostujący odpowiedział taktownie i z polotem, w wyniku czego, agresor stracił nie tylko rezon, ale i… głowę!
Może podam tu trzy ilustracje, które zobrazują ten efekt. Pierwsza, podczas debaty prezydenckiej w 1984 roku, która toczyła się miedzy Ronaldem Reaganem, a Walterem Mondale, pod adresem tego pierwszego pojawił się taki oto zarzut: „Jest pan już najstarszym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych. Część Pana sztabu mówi, że był Pan zmęczony po ostatnim spotkaniu z Mondale. Przywołam tutaj przykład prezydenta Kennedy’ego, który nie miał zbyt wiele czasu na sen podczas kryzysu rakietowego. Czy nie ma Pan wątpliwości, że będzie Pan w stanie sprostać tej sytuacji?” Reagan odpowiedział: „Żadnej, panie Trewhitt, chcę również by Pan wiedział, że nie zamierzam uczynić tematem tej kampanii wieku i nie zamierzam wykorzystać do politycznych celów młodości i niedoświadczenia mojego konkurenta”. Cóż, słysząc śmiech publiczności widać było, jak atakujący runął na ziemię!
Ilustracja druga, kiedyś, podczas spotkania z prasą, jeden z dziennikarzy zapytał Papieża: „A ile to osób pracuje w Watykanie?” – „Na moje oko – odparł Papież – połowa.” – Zauważcie, to było lekkie i dowcipne – ktoś chciał dopiec, a sam się sparzył. Ktoś chciał dokuczyć, a dostał po nosie.
Trzeci mój przykład jest anegdotyczny. Pewien profesor historii uwielbiał postać Aleksandra Macedońskiego i właśnie miał wykład na jego temat. Pełen entuzjazmu wszedł do zatłoczonej auli i rozpoczął. Mówił już dobre 10 minut, gdy nagle do sali wkroczył spóźniony student: drzwi ostro zaskrzypiały, tak samo parkiet dawał o sobie znać pod każdym krokiem struchlałego żaka. To zajście wyraźnie wybiło naszego profesora z oracji, ale jakby tego było mało, ów student usiadł w pierwszym rzędzie i zaczął półgłosem pytać: „Jaki dziś mamy temat?”. Cóż, tego było już, aż nadto. Zirytowany profesor nachylił się nad pobladłym studentem i wycedził: „Jaki mamy temat? Dziś młody człowieku mówię o wielkim Aleksandrze Macedońskim, który w twoim wieku miał pod stopami połowę cywilizowanego świata, a ty co, młody człowieku?”. – „No tak, to prawda – odparł student – ale jego nauczycielem był Arystoteles!” Jaki jest wydźwięk tych trzech sytuacji? Cóż… natychmiastowa zmiana akcji, efekt rozstrzygający.
To może jeszcze sięgnę po klasykę gatunku, choć pamiętajcie – NBNK. Otóż, do lekko już wstawionego Winstona Churchilla przemówiła kiedyś mocno zbulwersowana pani: „Panie Churchill, ależ pan jest pijany.”- „Tak – spokojnie odpowiedział Churchill – a pani jest brzydka, a… ja jutro będę trzeźwy!”. Lub inna, od tego samego autora. Pewna kobieta z opozycji stanowczo przerwała jego wystąpienie wołając: „Panie Churchill, jakby pan był moim mężem, to bym do zupy dosypała truciznę”, na co on taksując ją wzrokiem, odpowiedział: „A ja, szanowna pani, gdybym był pani mężem, to bym tę zupę zjadł”. I jak Wam się podoba?
A jak ma się sprawa riposty na naszym polskim podwórku? Wśród polityków niewątpliwą wprawą w tym względzie odznacza się Leszek Miller. Wystarczy przypomnieć siebie, jak po powrocie do władzy starej gwardii w SLD, jeden z dziennikarzy próbował to ośmieszyć i zdyskredytować, na co Miller odrzekł: „Tak, przyszło stare, bo nowe już było.” Inna wypowiedź, która weszła już do obiegowego języka, jest autorstwa Lecha Wałęsy, który odpowiadając staremu już Jerzemu Turowiczowi, powiedział: „Stłucz pan termometr, a nie będziesz miał pan gorączki”. No dobrze, opuśćmy obszar polityki. Satyryk, Tadeusz Drozda, odpowiedział kiedyś na slogan reklamowy niemieckiego biura podróży, który głosił: „Jedź do Polski, twój samochód już tam jest!”. Drozda powiedział: „Jedź do Niemiec, biżuteria twojej babci już tam jest!”.
W następnej części zastanowię się, czy można nauczyć się umiejętności ripostowania, jakie cechy, predyspozycje są wymagane, a teraz realizacja mojej zapowiedzi, że NBNK – lekka, trafna, ciekawa… riposta. Zapraszam do obejrzenia pewniej rozmowy – tutaj.