Dyrektor generalny stanął przed swoimi ludźmi i rozpoczął prezentację: Chciałbym podzielić się z wami trzema rzeczami, które – w mojej ocenie – decydują o sukcesie firmy (w tym czasie za jego plecami wyświetlił się slajd i te trzy obszary pojawiły się na ekranie). Tak więc, pierwszą z nich jest cel – od niego zależy nasza koncentracja. On jest miernikiem poczynań organizacji. Drugą rzeczą jest kapitał, a trzecią… – tu zwiesił głos – trzecią… przepraszam… zapomniałem, ale pewnie zaraz mi się przypomni. W tym czasie, za nim wyświetlony był wyraz: „3. LUDZIE”.
Cóż, wiele tu by miał do powiedzenia stary Zygmunt Freud, ze swoją interpretacją przejęzyczeń, czy zapominania tematów, które są spychane na boczny tor. Ja tu tylko dodam, że w dłuższej perspektywie, rzeczy dla nas istotnych oraz spraw, które uważamy na marginalne, nie ukryjmy! Nawet … gdy wcześniej sobie to zaplanujemy. Nawet … gdy na slajdzie, „ja wół” zapiszemy podpowiedź -„LUDZIE”… Tak już jest, że człowiek ma za mało zasobów, by kontrolować wszystko: swoje słowa, zachowanie, ruchy mimiczne, etc. I między innymi dlatego – dość często szydło z worka wychodzi.
No tak, ale warto by zapytać – a dlaczegóż to na wystąpienie owego dyrektora patrzeć z perspektywy małej pomyłki ?, lub bardziej ogólnie formułując pytanie – dlaczego jest tak, że taka informacja (bądź, co bądź mniejsza) waży w przekazie więcej? Dlaczego szczegół przesądza o całości? Odpowiedź jest dość prosta – każdy z nas wie, że ludzie w kontaktach społecznych chcą się dobrze zaprezentować, a niektóre rzeczy ukrywają (przed sobą, przed innymi). I dlatego, gdy owa skrywana rzecz wyjdzie na jaw, staje się hermeneutycznym kluczem do zrozumienia całości. To tu znajduje się prawidłowa wykładania. Słuchacz widzi brak spójności i wybiera ten mały element do oceny komunikatu.
Na koniec historia o podobnej wymowie. Przedstawiciele Biura Politycznego ZSSR pojechali na Kamczatkę, by na miejscu zorientować się, jakie jest nastawienie tamtejszej ludności do Republiki Radzieckiej i do wrogiego sąsiada, czyli Stanów Zjednoczonych. I tak, pytano: Czy podoba się wam towarzysze, Ameryka?, na co jednomyślny tłum odpowiadał: Niet. – A czy – pytano dalej – lubicie amerykańską wolność? – Niet. – odpowiadał z przekonaniem tłum. A czujni przedstawiciele aparatu władzy drążyli dalej: A czy lubicie, towarzysze, ich produkty? – Niet. – odpowiadali ludzie. Ale, w którymś momencie, jeden z biurokratów zapytał: No dobrze, a dlaczego wy tak tych Amerykanów nie lubicie? – na co pewien człowiek z tłumu odpowiedział: No bo Alaskę wzięli, a nas nie!
PS. W przeciwieństwie do drugiej, historia pierwsza wydarzyła się dość niedawno.