Podczas jednego z warsztatów ze storytellingu pewna Pani dyrektor opowiedziała takie story. Posłuchajcie…
To była moja pierwsza praca – wtedy jeszcze studiowałam. Zostałam asystentką posła, który był spoza Torunia. Od razu, pierwszego dnia, wrzucił mnie na głęboką wodę. Można by rzec, że bez wstępnych grzeczności, zrzucił na mnie dużo i to spraw wielkiego kalibru, np. utworzenie biura od A do Z, opracowanie sieci kontaktów, oraz pomysł na budowanie jego wizerunku jako lokalnego patrioty. Dla waszej wiadomości dodam tylko, że to był rok 2002, a więc jeszcze nikt nie myślał o FB i możliwościach, jakie daje sieć kontaktów. Więc, co robić? Siadłam i dzwonię do znajomych. Szybko mebluję biuro. Opracowuję plany, przygotowuję listę kontaktów, a tu któregoś dnia, do skrzynki naszego biura wpada e-mail z redakcji lokalnej gazety: „Szanowni Państwo, otwieramy temat: „Poznaj swojego posła”. Uprzejmie prosimy o odpowiedź na kilka pytań, które pozwolą naszym czytelnikom lepiej poznać sylwetki naszych posłów”. Czytam dalej zawarte tam pytania: „Co najbardziej Pan/Pani Poseł lubi w Toruniu?”, „Jakie miejsca odwiedza?”, „Do jakich restauracji lubi chodzić?”.
Na wszystko mam odpowiedź: Ale jaka restauracja? A skąd ja mam wiedzieć? Mnie nawet nie stać na kebab, a co tu mówić o jakiś szykownych lokalach! Ale zaraz, zaraz – kombinuję. Przecież jakiś czas temu usłyszałam w tramwaju, że ktoś entuzjastycznie zachwalał restaurację „Laguna”. Pamiętam, jak długo rozwodził się nad tym, jakie tam smaczne owoce morza podają, a jakie dobre ryby. No to ja – tak sobie sprytnie dumam – „Jak owoce morza, to i pewnie szykowna restauracja. Jak dobre ryby, to i dobry lokal!”. Czasu na odpowiedź nie było zbyt wiele, więc niewiele się zastanawiając odpisałam.
Po kilku dniach, siedzę sobie przy kawce i otwieram gazetę. W oczy rzuca się tytuł, fotografia mojego pryncypała, a pod nią podpis: „Poseł XY otwarcie przyznaje, że lubi chodzić do klubu Laguna”. Jakoś ta – na pierwszy rzut oka – drobna zmiana „restauracja”, na „klub” mnie zaniepokoiła. Eee, niby szczegół – myślę, ale coś mi tu zgrzyta, więc niewiele się zastanawiając dzwonię do znajomej i… niestety. Niestety moje przeczucie się potwierdziło. Przybrało tak realny kształt, że aż zbladłam. Otóż, jak się już pewnie domyślacie, „Laguna” z eleganckiej restauracji stała się klubem dla osób homoseksualnych. Czyli, od czasu podsłuchanej rozmowy w tramwaju, ów lokal – by rzec oględnie – zmienił profil swojej działalności. Nie muszę wam chyba wyjaśniać, jak gęsto musiałam się tłumaczyć i jak żarliwie spowiadać!
Ale wiecie, czego mnie nauczyła ta sytuacja? Otóż, jeżeli przekazujesz informację, która pójdzie w świat i będzie miała średni, duży, wielki zasięg – sprawdź ją trzy razy!
Tyle z opisu story opowiedzianego podczas szkolenia. Ja tylko dodam – przedmioty zmieniają przeznaczenie, a słowa znaczenie. Czasami zmiana treści jest tak duża, że aż przeciwna do pierwotnego sensu. Przykład? Słowo „oprawca” dawniej określało opiekuna prawnego, jednak pod wpływem praktyki osób określanych w ten sposób diametralnie zmieniło znaczenie. Jednym słowem – sprawdzaj.