Jak zapowiedziałem w poprzednim wpisie, wracam do tekstu Timothy Snydera pt. „Dwadzieścia przykazań wolnych ludzi”. Drugi punkt, do którego chciałem się odnieść (w numeracji autora przykazanie siódme) brzmi tak: „Wyróżniaj się. Ktoś musi to robić. Łatwo naśladować innych w słowach lub czynach. Tak, to może się wydawać niepokojące, gdy robisz i mówisz inaczej. Ale bez tego niepokoju nie ma wolności. A kiedy tylko dasz przykład, czar status quo pryska i inni pójdą za tobą”.
W tej części znajdujemy wskazówkę, która po części nawiązuje do pierwszej myśli, którą analizowałem – wyróżnij się!
Pozwólcie, że zrobię tu małą koncepcyjną wstawkę dotyczącą samej idei oryginalności. Oryginalne (dzieło, produkt, czy jak w naszej sytuacji – prezentacja) to coś, co różni się od tego co zwykłe, codzienne i naturalne, ale… No właśnie, ale dość często możemy obserwować poczynania osób, które chcą wybić się na oryginalność, a kończą na mieliźnie cudaczności. Wtedy to mówimy o kuriozum, czymś udziwnionym, czy wręcz groteskowym. A ów mówca zmienia się w postać, którą słuchacze określają przymiotami: „to błazen”, czy „co za oszołom”.
Bywają też przypadki pozytywne, gdzie ktoś przekracza stan „tego co znamy”, „tego, co wszyscy już doświadczyli” i w takich okolicznościach mówimy: „Tak, to jest osobliwe. Oryginalne i niespotykane”. Bo oto na naszych oczach ktoś dokonuje wyłomu i wychodzi z tego co jest naturalne, ale zachowuje naturalność (sic!) i tworzy nową kategorię. Zaproponował coś, co określamy mianem – INNE. Wtedy – i tylko wtedy – słuchacz doznaje subiektywnego odczucia, które werbalizuje mniej więcej tak: „To zaskakujące. Bardzo ciekawe i na pewno różne od tego co znam.”.
Jak więc widać, często oryginalność prowadzi do wywołania popularnego efektu WOW. Czasami, ów nowatorski sposób, tworzy przełom w danej dziedzinie, czy branży i powstaje grupa naśladowców. Ludzie zaczynają podążać za nowym rozwiązaniem, czyli mamy tu, coś o czym o wspomina Snyder: „inni pójdą za tobą i pryśnie coś, co było sytuacją zastaną – zniknie status quo”.
Wracając jednak do istoty oryginalności można powiedzieć, że „oryginalność” to pokonanie tego, co zwykłe, czy naturalne w sposób… naturalny! Bo gdy zabraknie naturalności, w powietrzu zaczyna unosić się sztuczność, a ona zapowiada nieuchronny koniec danego konceptu.
No dobrze, postawmy teraz dwie kwestie: Co daje nam oryginalność i jak ją osiągać w prezentacji? Na pierwsze pytanie odpowiem przywołując wypowiedź Ryszarda Kapuścińskiego, który kiedyś powiedział: „Przetrwa ten, kto stworzy swój własny świat”. Stoimy przed zadaniem, by w miejscu swojej pracy stworzyć coś, co będzie rozwinięciem kształtu naszych linii papilarnych. Wypracowaniem czegoś, co będzie (jakby) formą stworzoną przez nasz kod DNA. Jak to zrobić? Proszę nie posądźcie mnie o tendencyjność, ale powiem – „Stosuj STORY”. Dlaczego ten sposób? Otóż, prawidłowość jest dość prosta: twoje story jest przedłużeniem twojej osoby, a ty – jak pewnie wiesz – jesteś odmienny, różny od pozostałych ludzi którzy cię otaczają. Dlatego też twoja historia jest osobna i… autentyczna.
Dość często gdy mam okazję przygotowywać kogoś do ważnego wystąpienia, staram się dotrzeć do istotnego, dla tej osoby wydarzenia. Czegoś, co w prostej linii koresponduje z tematem wystąpienia. Jeżeli mi się to uda, cała wypowiedź będzie przedłużeniem mówcy, będzie odbicie jego linie papilarnych, czyli będzie oryginalna.