Cóż, nie sposób przeoczyć, że Tusk wyrósł na jednego z lepszych polskich mówców. W mojej ocenie, on i Andrzej Lepper zrobili największy postęp w tym względzie. Proszę, niech nie dziwi was owo zestawienie. Sugeruję, by popatrzeć na grupę polityków w następującej perspektywie: a. „jak się prezentowali na początku swojej kariery?”, oraz: b. „jak radzą sobie teraz?” (ewentualnie, względnie niedawno – tu myślę o A.L.). Obaj wymienieni wykonali duży skok. A pozostali? Cóż, można by powiedzieć, że – owi pozostali, pozostali sobie wierni (w braku rozwoju, trzymaniu się swoich dawnych sposobów). Ale wróćmy do Tuska, co widać w jego wystąpieniach?
Jest wyraźna lekkość, świadomy dobór słów, dobra mowa ciała, zdecydowanie. Mówił blisko 15 minut bez kartki, z jasno wytyczonym celem. Ostatnio zaliczył też dobre wystąpienie podczas inauguracji Polskiej prezydencji w UE, zaś podczas uroczystości 70 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej – na tle wielu polityków wschodnich i zachodnich – wyróżniał się. Ale, brak w tym wszystkim jeszcze jednego. W jego wystąpieniach nie dostrzegam rysu przywódczego. Nie ma tam zwrotów, wypowiedzi, kierunku jaki zaznacza podczas swoich wystąpień przywódca. Jak to zrobić? Cóż, to już opowieść na inny wpis, bo 100 słów przekroczone!