Temperatura w firmie osiągnęła stan wrzenia: związki zawodowe rozpoczęły burzliwą akcję protestacyjną, a na biurku szefa pojawiało się klika rezygnacji, słowem – pat i żadnych widoków na szybkie i pomyślne rozwiązanie. Nieoczekiwanie, ktoś wpadał na pomysł, by poprosić jednego z członków zarządu Meneniusa Agrippe by podjął się mediacji. Agrippa, bystry obserwator i utalentowany mówca zgodził się i przyjechał na spotkanie z załogą. Stanął przy mównicy i rozpaczał od…, no właśnie.
Opowiedział historię osnutą na metaforze o tym, jak w ludzkim ciele (tak, jak w organizacji) potrzebne są różne części i jak każda z nich spełnia swoją istotną rolę. Cała historia spłynęła na słuchaczy jak magiczna opowieść. Podczas wartkiego monologu stygł wojenny zapał. Z wola gasł rewolucyjny żar i rosła chęć powrotu do poprzedniego stanu. Słowem, konsul Agrippa nakłonił lud i żołnierzy do tego, by powrócili na swoje miejsca w strukturze społecznej wiecznego miasta – Rzymu. Tak przynajmniej podaje Liwiusz, a jemu warto wierzyć.
P. S. nie należy sądzić, że było to możliwie dawnej, bo przecież pewna opowieść pod tytułem I have a dream wygłoszona była całkiem niedawno.