Zbieram materiały do drugiej książki o storytellingu, mój cel – chciałbym opisać atuty stosowania historii opatrzone przykładami z Polski, stąd tytuł: „Story po polsku”, dziś fragment, co prawa nie do końca polski, zapraszam …
Dostałem zaproszenie od Banku BPH, aby pracować z ich zarządem, który przygotowywał się do dyskusji panelowej dotyczącej wiarygodności menadżerskiej. Spotkanie miało odbyć się podczas ich konferencji „Personal branding”. Tak więc siedziałem z każdym z Panów i poszukiwaliśmy historii, która dobrze ilustrowałaby znaczenie wiarygodności. Jakiegoś story, które w jednoznaczny sposób opisywałoby, jak ktoś stracił reputację, a potem ją odbudowywał. Słowem mój cel był taki, aby wypowiedzi prezentowane podczas panelu nie ugrzęzły w sloganach spod znaku: „oj jak ważna jest wiarygodność”, „istotne jest dbanie o etykę”, etc., i na tym się koncentrowałem w pracy z panelistami.
Nadszedł dzień konferencji, na której przemawiali wszyscy dyżurni mówcy polscy, czyli Pan Jacek Santorski, jakiś Pan alpinista, a potem odbył się panel dyskusyjny. Gdy rozmowa dobiegła końca popatrzyłem na zegarek i pomyślałem: „Koniec mojej pracy, jest 17:00, pora wrócić do domu”, ale wtedy zajrzałem do programu konferencji i zobaczyłem, że zamykające wystąpienie ma poprowadzić ich prezes Richard Gaskin. I wtedy zdecydowałem, że zostanę, bo zbyt często, gdy rozmawiałem z Panami z zarządu, słyszałem coś ciekawego np.: Mówili mi – „bardzo ważne jest, żeby być pokornym” i wtedy ja pytam: „A skąd wy to macie?”, na co oni odpowiadali: „To Richard”. Lub powtarzali: „Klucz to dystans do samego siebie”, a wtedy znowu ja – „a to skąd macie?” Oni ponownie: „To Richard”. Więc, gdy tak wiele razy usłyszałem: „To Richard, to Richard, to Richard”, pomyślałem, że zostanę i posłucham.
Na forum wyszedł mężczyzna, sięgnął do marynarki, z której wyciągnął małą kartkę i zaczął czytać. Okazało się, że był to krytyczny list z siedziby z GE na temat jego pracy. Otóż nie udało mu się rozwinąć jakiejś działalności gdzieś na wschodzie. Gdy już go przeczytał, złożył kartkę, a potem zwrócił się bezpośrednio do słuchaczy i powiedział: „W życiu zawodowym, które trwa tak 30 – 40 lat, zdarzą ci się dwie, trzy większe wpadki. I teraz chciałbym ci powiedzieć, co należy w tej sytuacji zrobić. Punkt pierwszy, gdy zdarzy się taka sytuacja przyjdź bezpośrednio do mnie (i uwaga tutaj cytat) i mi to wyrzygaj. Może wtedy będę miał różne emocje, ale chciałbym żebyś wiedział, że masz u mnie jeden punkt, bo ja cenię ludzi, którzy nie zamiatają spraw pod dywan, ale otwarcie mówią o tym, co się wydarzyło, więc – masz jeden punkt. Druga rzecz, o której chciałbym żebyś pamiętał – wiedz, że ja kompletuję sobie zespół z ludzi, którzy odnieśli rany w bitwie. Owszem ty upuściłeś piłkę, ale jesteś w grze – masz dla mnie dużą wartość”.
Gdy go słuchałem popatrzyłem na 300 liderów tego banku i widziałem, że są pod mocnym wrażeniem. Wyciągnąłem telefon komórkowy i zacząłem pisać smsa do pani z HR, która mnie zatrudniła do tej roboty i napisałem: „Całe szczęście, że ten wasz Richard nie mówił pierwszy, bo wtedy pozostali mówcy mieliby wyraźnie pod górkę”. Otóż, on swoim STORY zrobił różnicę. Siedząc tam, tak sobie myślałem: ciekawe, jakbym mógł wejść do głów tych słuchaczy i stosując metafory FB opisać co tam się dzieje. Pewnie, co chwilę pojawiały się tam „lajki i udostępnienia”.
Tak, w tej sytuacji było widać, że ktoś sięgnął po przywództwo, ludzie zaczęli za nim podążać. A przez sposób swojego mówienia wyostrzył różnicę między sobą, a pozostałymi prezenterami. Ja, na swój prywatny użytek, mam taką klasyfikację mówców. Na samym dole są ci, którzy wychodzą na środek, a cała publiczność towarzyszy im, żeby nie zeszli na zawał serca. Nieco wyżej stoi klasyczny „mówca karaoke” – stoi i czyta slajdy. Wyżej jest ktoś, kto już ma lekkość werbalną i potrafi sprawnie wyrzucać z siebie informacje. Na piętrze czwartym jest mówca, który wychodzi na środek i „mówi i myśli”. Sprawia wrażenie, bądź tak jest, że dzieli się ze słuchaczami myślami, które na bieżąco przychodzą mu do głowy. I kiedyś, jeżeli sięgnęlibyście do mojej książki z wystąpień publicznych, tam zaznaczyłem – „To jest najwyższy poziom!”, ale teraz zmieniam zdanie. STORY stoi jeszcze wyżej. Jeżeli ktoś stosuje story jest jeszcze lepszym mówcą, dlatego do mojej klasyfikacji dodaję kolejny punkt – piętro nr pięć. I na to piętro wchodzimy stosując dobre story.