No, może i niepotrzebnie to zrobiłem, ale jak to się mówi – sama sobie winna, sama zaczęła. Raz, drugi, trzeci rzucała się bez powodu … i tego trzeciego razu nie zniosłem. Nie wytrzymałem i zadałem jedno niepokojące (jak się okazało) pytanie. Ale, może po kolei, bo przecież Was tam przy tym nie było. Otóż, w gabinecie prezesa spółki informatycznej omawiam program rozwoju innowacyjnego myślenia, a naprzeciwko mnie siedzi Pani dyrektor działu HR.

Wraz z rozwojem akcji widzę, że jakoś mnie ona nie lubi. Coś przez skórę czuję, że jestem jej nie w smak. Ale, jakby się na tym skończyło, to pewnie i w pokoju byśmy się rozeszli, jednak – nie. Owa pani coraz bardziej mi dokucza. Co rusz, to podważa, to kwestionuje. Oczami wywraca, z politowaniem głową kiwa. A we mnie wzbiera złość i narasta, aż – jak Wam wcześniej napisałem – po trzecim razie nie wytrzymałem i niewinne pytam: „A jak, przy pomocy twardych danych, za którymi Pani tak obstaje, będzie Pani mogła odpowiedzieć na pytanie o przyczyny danego stanu rzeczy? Czy wtedy nie należy zapytać o rzeczy miękkie, o których tu mówię? Więc, jak Pani do tego się zabierze?”. I … zamarła. Długa, przekonująca perora spod znaku „tylko twarde badania, nie zawracajmy sobie głowy miękkimi aspektami” rozsypała się jak domek z kart. Runęła, że aż gruchnęło. Pani się zmieszała i zaniemówiła. Nie znała odpowiedzi.

Dlaczego o tym wspominam? Otóż, okazuje się, że można sprawnie recytować i zręcznie przytaczać fakty. Można żonglować danymi, przy jednoczesnym niezrozumieniu rzeczy. Słowem, jest możliwy stan pewnego wykucia na pamięć, biegłości w zapamiętywaniu i sprawnym odtwarzaniu, który nie jest spowodowany lub nie powoduje rozumienia tematu. A w czasie słuchania prezentacji, dość szybko można zorientować się, czy stoi przed nami myślący, czy przytaczający, ktoś kto tylko wie, czy również rozumie. Oczywiście, widać to w sposobie odpowiedzi na pytania, ale nie tylko tam. Widać to w całym sposobie mówienia. Myślący, nie tylko prezentuje, ale też tworzy wrażenie, że dany temat przeszedł tam i z powrotem, że zna go od podszewki.

Trawestując wypowiedź znanego nauczyciela mów publicznych, D. Carnegiego powiedzmy: „przemyślana mowa wygłasza się sama”.