W ubiegłym tygodniu prowadziłem szkolenie dla menedżerów jednego z koncernów farmaceutycznych i w trakcie tego spotkania przytoczyłem pewną historię. Po jej opowiedzeniu jeden z uczestników powiedział mniej więcej tak: „Już to słyszałem. Moja bratowa pracuje w T-Mobile i tam to ktoś opowiadał”. Rzeczywiście, jakieś sześć lat temu prowadziliśmy duży projekt szkoleniowy dla – wtedy jeszcze – firmy ERA i wtedy to opowiedziałem moją historię pt.: „Jak negocjuję z policją, gdy mnie zatrzymuje na drodze”. Było to story dotyczące przygotowania do rozmowy. Dlaczego przytaczam ten przykład?
Oto dobry komunikat, w naszej sytuacji – trafne, oryginalne story: 1. przekracza granice społeczne (w tym wypadku różne organizacje); 2. nie poddaje się inercji czasu (było to lata temu); 3. przechowywane jest w pamięci słuchacza. Ba, można wręcz powiedzieć, że dobre story to sprawdzony sposób na wywołanie efektu śnieżnej kuli. To skuteczny środek, bo dzięki niemu rozpowszechniamy informacje, na których nam zależy. Dlaczego? Zwróćcie, proszę, uwagę na niemożność powstrzymania się, od tego, by powtórzyć dobrą historię anegdotę, którą niedawno usłyszeliśmy! Chętnie dzielimy się tym, co jest ciekawe. W takiej perspektywie mówca, który przytacza oryginalne, praktyczne story zaraża słuchaczy, a zarażeni zarażają dalej i mamy już jakże pożądaną przez nas epidemię! A wtedy nie potrzebujesz wielkiego budżetu marketingowego, bo twoje przesłania rozprzestrzeniają się w sposób naturalny, bo słuchacz staje się twoim ambasadorem, publiczność – twoim działem PR, a każdy z uczestników spotkania – twoim prywatnym handlowcem.
Dobre story zacznie szybko krążyć w obiegu społecznym, a zasięg będzie wprost proporcjonalny do jej jakości. Jeżeli uda się nam powiedzieć coś oryginalnego i dowcipnego, to z dużą dozą pewności możemy założyć, że za chwilę pojawi się wiele lajków, będą się mnożyć „komentarze” oraz „udostępnienia”. Można by powiedzieć, że tego typu wypowiedź tworzy coraz szersze kręgi na tafli jeziora, jakim jest życie społeczne.
Aby zidentyfikować główną spiralę tego społecznego mechanizmu, proponuję wam udział w małym eksperymencie, który każdy z was zrobi na samym sobie. Opowiem wam krótką historię. Mężczyzna leniwie przecierał ladę, gdy do baru wszedł mały chłopiec. Grzecznie przywitał się i poprosił o żeton, następnie podszedł do wysoko zawieszonego aparatu i aby wykręcić numer, musiał podstawić pustą skrzynkę. Stanął na niej i rozpoczął rozmowę: „Dzień dobry, dzwonię w sprawie strzyżenia trawników” – powiedział. W słuchawce odezwał się kobiecy głos: „Nie, dziękuję, już mam osobę, która się tym zajmuje”. „A co Pani powie – kontynuował chłopak – jeżeli zaproponuję cenę niższą niż ta, którą teraz pani płaci?”. „Nie, dziękuję, chłopcze” – odpowiedziała kobieta. Ten jednak nie dawał za wygraną i ciągnął rozmowę dalej: „A jeżeli do tej ceny dodam jeszcze sprzątanie w garażu?”. „Nie, ja naprawdę jestem zadowolona z tego, co mam, do widzenia!”. Barman był pod wrażeniem. Stał jak osłupiały, a potem wykrztusił: „Hej, mały, widzę, że wiesz, co to dobra robota. Zaproponuję ci pracę u mnie, co ty na to?”. Młody chłopak odwrócił się w drzwiach, podszedł bliżej i opowiedział: „Ale ja, proszę pana, nie szukam pracy, ja tylko sprawdzam, jak ona jest oceniana! Ponieważ, jak mówi moja stara babcia: dobrze opiekuj się swoim klientem, bo jak nie, to ktoś zrobi to za ciebie”.
A na czym polega ten eksperyment? Oto jego treść – nie możesz jej zdradzić nikomu… cóż, jej mądra i delikatnie zabawna treść musi pozostać tylko między nami. Oczywiście przesadzam, chciałem tylko opisać ową sprężynę, która się nakręca w nas, gdy słyszymy coś humorystycznego lub ciekawego. I jak widać, w takich okolicznościach większość ludzi chce się tym podzielić z innymi. A mówiąc o tym, doświadcza czegoś w rodzaju przyjemnego napięcia, które rozładowuje przez powtórzenie usłyszanej treści.
Jak osiągnąć tę sprawność i podczas rozmów czy wystąpień uprawiać storytelling? Napiszcie, odpowiem – tutaj.