Podczas ostatnich warsztatów z zakresu storymenegmentu jeden z uczestników powiedział tak:
Czy zdarzyło ci się rozmawiać z kimś, kto miał nad tobą przewagę? Prowadzić spotkanie z osobą, która występowała z pozycji siły? Jeżeli tak, to posłuchaj… Kiedyś w mojej poprzedniej firmie, a pracowałem w banku, zrobiło się małe zamieszanie. Kilka osób, a w tym ja, dostało wezwanie, aby stawić się do Generalnego Inspektora Informacji Finansowej oraz do ABW. Dodam, bo to może być ważne, w tym czasie byłem szefem sprzedaży i pomyślałem sobie: „E tam, co to mnie obchodzi. Ja, za ewentualne problemy, nie odpowiadam. To inny dział. Mnie to nie dotyczy”. Ale, dla uczciwości dodam, że tego spotkania w ABW ciut się obawiałem, wiecie…
Pierwsze spotkanie było w GIFie i wypadało w grudniu, tuż przed Świętami. Ja, spokojny i wyluzowany idę do Urzędu.W gabinecie czekają na mnie trzy osoby, dziwne, że aż trzy, pewnie nie mają co robić – pomyślałem. Rozpoczęła się rozmowa. Po chwili zauważyłem, że całość jest protokołowana. Urzędnik zadaje pytanie, ja odpowiadam i nagle mrozi mnie myśl – zdałem sobie sprawę, że moja odpowiedź może być dwuznacznie odczytana, ba… nie tylko, że dwuznacznie, co na moją niekorzyść. Potem pada jeszcze kilka pytań, które znowu mogły postawić mnie w niekorzystnym świetle. Pod koniec tego spotkania Pani odczytała całość protokołu i zapytała: „Czy chciałby Pan coś dodać?”. – „Ja? – wydukałem ze ściśniętym gardłem. Ja nie!”. Cóż, wychodzę z tego urzędu jak zbity pies. Jasno zdaję siebie sprawę, że znalazłem się w jakiejś matni. Jakbym został w coś wmanewrowany. Czterdzieści minut spotkania zburzyło mój spokój na cały okres Świąt.
Na drugie spotkanie, które było w połowie stycznia, poszedłem przygotowany. Przeczytałem wszystko, co miałem do dyspozycji. Przepisy – co mogą, a czego nie mogą podczas przesłuchania, na co mam prawo się nie zgodzić, na jakie pytania nie odpowiedzieć. I znowu wchodzę do urzędu, a tam czeka na mnie dwóch panów. Dziwne – pomyślałem – jeden ma pistolet, po co? By mnie zestresować? Zastraszyć? Zaczyna się rozmowa. Po wstępnej fazie pytań formalnych o moje dane, jeden z pracowników ABW zadaje mi pytanie sugerujące. A ja lekko nachylam się w jego stronę i mówię: „Pytanie sugerujące… chyba jesteśmy poza prawem?”. Na co on zdecydowanie: „A co Pan ma na myśli?” Ja, nie tracąc pewności: „ To tylko prosta refleksja nad przepisami!”. I tu podałem mu paragraf. Nagle widzę, że facet lekko traci rezon. Ale rozmowa biegnie dalej. Znowu pyta mnie jakoś dwuznacznie, a ja delikatnie proszę, by trzymał się istoty zagadnienia i nie sugerował odpowiedzi. Po godzinie, Panowie zamykają protokół, a ja zwracam się do osoby, która pisała, mówiąc: „Chciałbym, aby Pan dopisał jeszcze, że nie pytano mnie o zagadnienie bardzo ważne dla sprawy dotyczące rozliczeń”, a jeden z nich: „Ale jak to?” A ja: „No tak to, mam takie prawo, mam nadzieję, że Panowie czytali regulamin”.
Na tym przykładzie zrozumiałem, że dobre przygotowanie to szansa, na skuteczność w rozmowie z człowiekiem, który ma nad nami istotną przewagę (1. formalną – jest na wyższym stanowisku, 2. sytuacyjną – nasza pozycja, w pewnym zakresie zależy od jego decyzji, 3. psychologiczną – mamy do czynienia z człowiekiem, który jest na przykład apodyktyczny). Chyba tylko przez dobre przygotowanie do spotkania możemy usunąć ową nieznośną asymetrię. Uzyskać przestrzeń i swobodę, aby rozmawiać z osobą, która komunikuje z pozycji siły, dominacji, by wreszcie przejść na (względnie) równoprawny poziom.
I tak oto, na nowo zobaczyłem sens starej prawdy spod znaku: „O twardych konsekwencjach rozwoju miękkich umiejętności”.
I tak to było podczas tego spotkania, gdzie ludzie uczyli się, inspirowali przez dobre story… czego i sobie życzę.