Niedawno usłyszałem: „Łatwiej jest napisać kilka książek niż mieć własne zdanie”, coś jest na rzeczy… pomyślałem. Przecież można mieć dużą wiedzę w danym zakresie, ale nic tam nie dodać, nic nowego nie stworzyć. Czy przypadkiem nie przesadzam? Może podam dwa różne przykłady ilustrujące tę myśl. Mam znajomego, który pracuje naukowo i oto powiedział mi kiedyś, że zna kilku profesorów, którzy mają ogromną wiedzę (wiele książek), ale nie potrafią sformułować badawczego pytania (przejaw własnego zdania). Słowem potrafią efektownie od-tworzyć, ale poza ich zasięgiem jest zdolność by coś s-tworzyć. Innym ciekawym dowodem na potwierdzenie prawdziwości tego zdania jest fenomen krytyka. Otóż dobry krytyk potrafi ocenić, wykazać niedociągnięcia, ale sam niczego nie stworzy – skomentuje obraz, ale go nie namaluje; oceni wiersz, ale go nie napisze. Słowem ma wiedzę, ale nie ma zdolności do stworzenia czegoś nowego. Jednak uwaga! Jest jedna rzecz, o której warto tu powiedzieć, by nie wylać przysłowiowego dziecka z kąpielą. Otóż, z tego co powyżej napisałem wcale nie wynika, że osoba twórcza wie mało.

 Bo jak sprawie kreatywności przyjrzymy się bliżej, to okazuje się, że ludzie twórczy dużo wiedzą, więcej czytają, a na pewno są ekspertami w swoich dziedzinach. Sądzę, że warto o tym pamiętać, bo w naszym środowisku bardzo często jako przykład kreatywnego podejścia do życia podawane są dzieci: „A pamiętam, jak mój mały synek zrobił coś, na co ja bym nie wpadła”, „ A córeczka mojej znajomej…”. Przykłady te przytaczane są jako dowód w sprawie, że oto jeszcze nie zepsuła ich (tzn. dzieci) ta paskudna szkoła, czy zła edukacja, etc.… Piewcy poglądu, których na te okoliczności nazwę „apologetami tabula rasy”, jakoś nie biorą pod uwagę kilku znaczących i – tak mi się zdaje – bezdyskusyjnych faktów. Otóż: po pierwsze – Tylko (podkreślam słowo – tylko) w społeczeństwach wysoko wyedukowanych powstają innowacje, które mają decydujące znaczenie. Edukacja w sposób istotny skorelowana jest z twórczością danych grup, czy jednostek. Po drugie, do tej pory – przynajmniej o ile mi wiadomo – żadne dziecko nie stworzyło jakiegoś przełomowego pomysłu. Okazuje się, że w procesie tworzenia wiedza jest elementem nieodzownym, ale jak już wcześniej powiedzieliśmy – niewystarczającym.

Można by tu skończyć, ale chciałbym jeszcze dwie rzeczy dopowiedzieć. Pierwsza – jak wytłumaczyć przykład Jobsa, Gatesa – twórczych ludzi, którzy nie skończyli żadnych studiów. Cóż, tu raczej nie ma dylematu, bo przecież nikt z nas – moi mili – nie powie, że ci ludzie mieli małą wiedzę, czy że się nie uczyli. Było wprost przeciwnie! Każdy z nich zdobywał wiedzę i był ekspertem w swojej dziedzinie, czyli można by rzec, że w ich życiu dopełnił się postulat: „rzuć szkołę i zacznij się uczyć”.
Druga – jeżeli ktoś z was sądzi, że z przykładem dzieci przesadziłem, że to ciut na wyrost, czy wydumane na potrzeby tego felietonu, to proszę obejrzyjcie TEDowe wystąpienie Sir Kena Robinsona („szkoła zabija kreatywność dzieci”). Tam, w moim odczuciu lansowana jest teza – edukacja niszczy kreatywność.
Puentując: 1. Nie ma tworzenia bez wiedzy, oraz 2. Sama wiedza nie wystarczy, by coś stworzyć. Takie jest moje zdanie, książki o tym nie napiszę.

Ps. A swoją drogą, liczba 38 306 000 wyświetleń i pochwalnych tekstów, jakie znajdują się pod wystąpieniem Robinsona, czego – według Was – dowodzi?