Jeżeli dwie niezależne osoby mówią ci o czymś podobnym, to … coś musi być na rzeczy. Tym bardziej, że osoba pierwsza to najlepsza z żon, a druga to znajomy prezes z firmy finansowej. Ale, po kolei. Po powrocie z konferencji, Małgosia była pod dużym wrażeniem jednego z profesorów, który według jej opinii, wyróżnił się – autentycznością. Gdy zapytałem: „Ale co dokładnie zrobił?”, usłyszałem: „Na forum dzielił się pytaniami, na które aktualnie poszukuje odpowiedzi, nie grał, był szczery. Mówił do grupy ekspertów, tak jak zwykły, poszukujący człowiek. To było wręcz magnetyzujące!”. Podkreślę tylko, że działo się to w gronie ekspertów, a nie laików, których łatwo wodzić za nos i zauroczyć.

Kilka dni później zadzwonił znajomy i powiedział: „Panie Marku musi Pan obejrzeć na TED.com prezentację Tomasa Sedlacka. Proszę zobaczyć, jaka siła tkwi w opowiadaniu rzeczy, do których mówca jest przekonany!”.

W obu przypadkach szło o wpływ i oddziaływanie autentyczności. I oczywiście, sama myśl „autentyczność to gwarancja skuteczności w komunikowaniu” nie jest czymś nowym, ani odkrywczym. Ale mnie zastanowił powód, to znaczy – odpowiedź na pytanie: „dlaczego?”. Dlaczego tak jest, że mówca, czy rozmówca, którego postrzegamy, jako autentycznego ma wielką siłę (pozytywnego) rażenia? Jaki społeczny mechanizm (świadomie bądź nie) wykorzystuje? I wreszcie: co w nas uruchamia, że z nim sympatyzujemy?, co porusza, że uwodzi i przekonuje?

Zastanawiając się nad tymi pytaniami, na myśl przyszły mi trzy, dopełniające się hipotezy. Podpowiedzi, które – w jakimś zakresie – pomogą nam lepiej zrozumieć zasadę dotyczącą fenomenu autentyczności. Za tydzień je opisze, a w tak zwanym między czasie czekam na Wasze propozycje odpowiedzi na powyższe pytania. Zapraszam do komentowania.