Humor jako mechanizm obronny 

W ostatnim tekście „Człowiek z poczuciem humoru widzi podwójnie” pisałem o cechach, jakie charakteryzują taką osobę i odwołałem się do koncepcji Franza-Josefa Hehla i Willibalda Rucha.

Wedle tych badaczy szósta dystynkcja opisująca takiego człowieka to: „posługiwanie się humorem jako mechanizmem obronnym”. Nim jednak przejdę do omówienia tej cechy, przytoczę (temat zobowiązuje) drobną anegdotę.

Amerykański komik Mel Brooks kiedyś powiedział: 

„Do pewnej miejscowości przyjechał cyrk, w którym występował wybitny komik Groucho Marx. W mieście tym mieszkał niezwykle utytułowany i skuteczny terapeuta, do którego tego dnia przyszedł nowy klient. Jego sytuacja była trudna i niezwykle skomplikowana, tak, że nawet ów słynny specjalista nie był w stanie nic zaradzić. Gdy sesja dobiegła końca, na pożegnanie gospodarz rzucił:

– Słyszał pan pewnie, że jutro jest występ bardzo dobrego komika, Groucho Marxa? Może by się pan wybrał? No wiadomo, nie uleczy, ale na chwilę zapomni pan o swoich problemach. Na co zagadnięty odpowiedział: 

– Ale ja jestem Marx”. 

Zatem jak to jest z tym mechanizmem obronnym? Sam termin mówi nam o jakimś wewnętrznym, psychicznym procesie obronnym, więc pytam – co jest bronione? Nasze ego, wewnętrzny ład, czy spokój… Kto atakuje? Świat i wywoływane przez niego negatywne myśli i emocje? Jaka jest stawka w tej bitwie? Czy chodzi o utrzymanie wewnętrznej równowagi?…

Autorem tego pojęcia jest Zygmunt Freud, który wśród wielu rodzajów mechanizmów psychicznej obrony wymienił też humor. Wedle jego ujęcia (podejście psychodynamiczne) mechanizmy obronne pozwalają zmniejszyć nasilenie „negatywnych” emocji bez zmieniania sytuacji, która je wywołuje, poprzez zniekształcenie odbioru tej sytuacji. Słowem, owo „zniekształcenie w percepcji” jest jakimś rodzajem ratunku. 

W takim duchu Peter McGraw, autor koncepcji „Łagodnego Naruszenia” tłumaczącej powody, dla których pewne rzeczy nas śmieszą, pisał: „W gruncie rzeczy w humorze chodzi o przekształcenie tego, co złe, w to, co dobre. To rzucenie pozytywnego światła na motywy zagrażające i minimalizowanie ich znaczenia”. 

Tak więc, poczucie humoru jest naszą reakcją na złamane i trudne „tu i teraz” i w tej naszej dość specyficznej odpowiedzi chodzi o: oswojenie, spacyfikowanie i pomniejszenie napotkanego zła, aby móc (jakoś) przetrwać i ruszyć dalej. 

W podobnej tonacji pisał Leszek Kołakowski: „Śmiech jest bardzo dobrym wynalazkiem, a jako że świat jest nam raczej wrogi, trzeba jego wrogość stępiać humorem”. W tak rozumianym humorze nie ma nic z płytkiej wesołkowatości, nic z jałowego dowcipkowania, a jest wiele (by przywołać klasyka) z solidnej odpowiedzi trzciny myślącej kołysanej na wietrze

A chętnych do owego kołysania jest naprawdę wielu. Ot taki Boreasz, który z mroźną furią gwałtownie napada, by rozwalać i niszczyć lub zaskakujący Mistral, czy nasz rodzimy Halny. Humor jest tu rodzajem tarczy lub trzymając się terminologii – „mechanizmem obronnym”. 

Chcąc zilustrować sam proces obronny, który przebiega „od – do”, czyli: „od” zarejestrowania zagrożenia „do” jego pomieszczenia czy zbagatelizowania, przywołam znany film „Jakub kłamca”. 

Rzecz dzieje się w 1944 roku, kiedy to tytułowy Żyd – Jakub, mieszkający w getcie, przypadkowo usłyszał radiowy komunikat o zwycięstwie wojsk sowieckich nad Niemcami. Zdobytymi informacjami podzielił się z innymi mieszkańcami getta i zobaczył, jak dzięki nim odzyskują nadzieję na przetrwanie i wolę walki. W którymś momencie zdał sobie sprawę, że od tego momentu nie ma innego wyjścia jak tylko… kłamać. Udając, że ma dostęp do radia, fabrykował komunikaty o coraz częstszych klęskach wojsk niemieckich, nieuchronnej interwencji amerykańskiej i rychłym końcu wojny. 

Jakub przebywał w getcie ze swoim synkiem i każde zdarzenie tłumaczył mu jako reguły pewnej gry, w której uczestniczą. I tak rozwrzeszczany niemiecki żołnierz staje się marionetką, postacią z gry, złowrogo wyjące syreny to sygnał, że oni tracą kontrolę. Można by powiedzieć, że Jakub działał jak mechanizm obrony, tłumaczył dziecku otaczający świat w sposób zabawny, przez co stawał się on bardziej znośny, mniej brutalny. Tak osłaniał syna przez zagrażającą rzeczywistością.

Dobrą ilustracją przetworzenia zagrożenia przez humor były pierwsze miesiące wojny w Ukrainie. W wielu portalach i mediach społecznościowych pojawiały się memy, rysunki satyryczne, anegdoty, które miały pomniejszyć zło i zagrożenie jakim była Rosja np.:

 

 „W autobusie jadącym koło Kremla jeden z pasażerów nagle zaczyna skandować: „Prezydent idiota!”. Pojazd zatrzymuje się, a do środka wpadają dwaj milicjanci. Wyciągają prowokatora i okładają pałami, a ten rozpaczliwie woła: „Panowie, ale ja miałem na myśli Zełenskiego!”, na co jeden z nich zmachany odpowiada: „Dobra, dobra my tu wiemy, kto tu jest idiotą”.

W książce „Potęga ulotnych słów. Fenomen komunikacyjny Zełenskiego” pokazałem, jak ów styl osłabiania zagrożenia przez humor roznosił się dalej i stawał się zaraźliwy np.: 

„Odpowiedź, jaką zgotowali Putinowi Finowie, gdy ten zagroził im, że zwiększy ilość swojej armii na granicy. Co zrobili dowcipni obywatele Finlandii? Zorganizowali przejazd traktorów, a potem nagrali z tego wydarzenia filmik i opublikowali w Internecie. W ten sposób nawiązali do wydarzenia, jakie miało miejsce we wsi Lubimowka pod Chersoniem, gdzie rozbawiona grupa ukraińskich Romów przejęła rosyjski czołg. Wydarzenie to nagłośniono w mediach i relacjonowano w światowych serwisach, w wyniku czego ruszyła fala. Ukraińscy rolnicy, masowo nagrywali filmiki, jak transportują zniszczone, czy porzucone pojazdy wojskowe. To uświadamia nam skalę ironii, jaka została wymierzona w Putina i w rosyjskie wojsko. Dodajmy tylko, że kilka dni po tych wydarzeniach hakerzy opublikowali w Internecie instrukcję, jak przewieźć porzucony pojazd. Były to fachowe wskazówki, jak podpiąć liny, gdzie w czołgu znajdują się haki holownicze, jak wrzucić neutralny bieg, co należy robić prowadząc pojazd na zakrętach. A cały ten tragikomiczny ruch nabrał nowego koloru, gdy: 1. na rynku pojawiła się gra komputerowa „Farmers Stealing Tanks”, w której wygrywał ten uczestnik, który ukradł najwięcej rosyjskich czołgów, 2. ukraińska poczta wypuściła w obieg znaczek w barwach narodowych tego kraju, gdzie w tle widać było kontury traktora, który ciągnie za sobą bezwolny czołg. To wszystko przyczyniło się do osłabienia marki Putina”. 

Jak zauważyli Franz-Josef Hehl i Willibald Ruch, humor jest mechanizmem obronnym, ale niestety (jak w przytoczonej na początku anegdocie Brooksa) niekiedy ów mechanizm zawodzi. Ba, zawodzi i szwankuje nawet u tych, którzy operują nim na mistrzowskim poziomie, zawodzi nawet u wirtuozów tej profesji. Nierzadko zdarza się, że wielu doskonałych kominków pada ofiarą ciemnej depresji. Przykładem są znani aktorzy komediowi jak: Robin Williams („Pani Doubtfire”, „Patch Adams” czy wreszcie „Jakub kłamca”), Matthew Perry („Przyjaciele”), czy Jim Carrey („Człowiek z księżyca”). 

Ta prawda jest dla wielu wielbicieli komedii, czy szeroko pojętej rozrywki trudnym do przyjęcia faktem. Wyraźnie widać, że my jako gatunek twórczy, wrażliwy, ale i kruchy potrzebujemy solidniejszej, egzystencjalnej podstawy, takiej z gatunku „meta-”.  

Jednak by tekstu, który traktuje o humorze, nie kończyć nokturnowo, dodam coś pozytywnego. 

Byłem niedawno w Muzeum Piłsudskiego w Sulejowie. Mogłem tam usłyszeć autentyczne nagranie głosu jednego z Ojców Założycieli – Józefa Piłsudskiego. Ku mojemu zaskoczeniu, nie było w nim patosu i obezwładniającej wzniosłości, ale wiele humoru i sporo autoironii. 

Zresztą posłuchacie:

Przy okazji składam tu publicznie podziękowanie Pani z owego muzeum za szalenie miłą obsługę i niespotykaną życzliwość, z jaką wychodzi do zwiedzających. Chwalę Panią i resztę muzealnej załogi i szczerze dziękuję!

P.S. A od Groucho Marxa biorę chwyt, jakim często operował, mówiąc: „Mój przyjaciel, znany średniowieczny pisarz…”. Ot, taki rodzaj poszerzania ekskluzywnej grupy znajomych.