No i się nie zawiodłem… tak by można rozpocząć ten wpis. Otóż, miałem kolejne warsztaty dla Domu Mediowego z grupy IPG Mediabrands, gdzie zwykle spotykam twórczych i ciekawych ludzi. Tym razem było podobnie. Posłuchajcie, jednej z wielu bardzo dobrych historii ze szkolenia: „STORY, dyskretny urok narracji”.
„Kiedyś mój znajomy wybrał się na odzieżowe zakupy do Łodzi i nabył tam bardzo ładne, dobrze skrojone koszule. W zasadzie, wszędzie gdzie się pojawiał robił wrażenie, w biurze koledzy pytali go o miejsce, skąd je wytrzasnął. Po trzech miesiącach pojechał do znanego sobie sklepu, by ponownie dokonać zakupu. Z pewną ulgą zobaczył, że pracuje tam ten sam sprzedawca. Zadowolony podszedł do lady i powiedział: „Proszę Pana, jakiś czas temu kupiłem tu koszule, z których jestem bardzo zadowolony i przyjechałem specjalnie do was, by znowu coś kupić. Na co w odpowiedzi pan z zza lady delikatnie się wyprostował i powiedział: „Proszę Pana, bo ja nie sprzedaję koszul, ja ubieram ludzi”. Mojego znajomego miło zaskoczyła ta odpowiedź.”
Tak, to sześćdziesięciosekundowe story było lekkie, smaczne i w punkt. Oczywiście już czujecie, że kończąc je można śmiało pójść w różne strony wypowiedzi. I tak na przykład, mówiąc do grupy menedżerów możemy powiedzieć: „Czyli nie zajmuj się motywowaniem i uczeniem ludzi, ale twórz oddany zespół”, lub gdybyśmy mówili na konferencji dotyczącej znaczenia obsługi klienta można by powiedzieć: „Dajmy sobie spokój z mówieniem o profesjonalizmie w obsłudze klientów, my róbmy tak, by naszych klientów zamienić w oddanych zwolenników, w fanów naszej firmy”. Słowem, już na pierwszy rzut oka widać wielostronność zastosowania tej historii w prezentacji. Ja jednak chciałbym podsunąć wam inny punkt analizy. Zastanówmy się na moment nad mało omawianym aspektem elegancji wypowiedzi. Bo owe krótkie story kryło w sobie ów subtelny wymiar. Bez wątpienia ma ono w sobie pewien smak, rodzaj lekkości i tytułowej elegancji.
By lepiej zrozumieć ową jakość – tak sam dla siebie – szukałem określeń przeciwnych i z długiej listy antonimów wybrałem trzy. Pierwszy to „siermiężny” – tak, tak wiele tego doświadczamy, szczególnie na spotkaniach o charakterze podsumowań danych okresów. Drugi „prostacki” – oj, tu mamy wielu coachów i trenerów, którzy z rewolucyjnym błyskiem w oku prostacko opisują złożoną rzeczywistość. I wreszcie trzecie „pospolity”, a i tu mamy przed sobą całą masę szarych i nudnych monologów, które przetaczają się wszerz i wzdłuż przez nasze organizacje. Jak tlenu brakuje twórczego polotu i lekkości, syntezy i dowcipu.
No dobrze, wracając do naszej elegancji można by powiedzieć, że ma ona w sobie coś z prostoty (nie ma tu zawiłości, zagmatwania – w którym sam mówca się gubi), oraz elementu piękna. Zauważcie proszę, jak złożone zagadnienie, nad którym głowił się Einstein, opisał on w zgrabnym i eleganckim wzorze – E=mc2.