W książce „Lekka przesada” Adama Zagajewskiego przeczytałem ciekawą myśl, którą autor zaczerpnął od Honoriusza Balzaka. Ten wybitny pisarz miał powiedzieć: „Napisanie wiersza jest możliwe i niemożliwe jednocześnie”. Trafne ujęcie – pomyślałem, bo rzeczywiście są zadania złożone, trudne, takie które wymagają ogromnego intelektualnego zaangażowania. Takie, co wymuszają od człowieka 100% koncentracji i skupienia, czy wreszcie – odwołując się do metaforyki poetyckiej – „natchnienia”, lub tego, co psychologia nazywa „stanem flow”. Jedynie wtedy są one możliwe do zrealizowania. Jedynie wtedy można im sprostać – gdy człowiek jest w pełni formy. Natomiast… pozostają zupełnie poza jego zasięgiem, gdy formy/natchnienia/flow brak (sic!).

I teraz wracam do mojego tematu – przygotowania treści prezentacji. Otóż, bardzo często podczas warsztatów mówię, że przygotowanie prezentacji, od początku do końca (za każdym razem) – to z punktu widzenia psychologicznego – zadanie niewykonalne! I mam przekonanie, że tą prawdę należy wszystkim, małym i wielkim, wprawionym i początkującym mówić wprost, ale na tym samym oddechu. W drugim zdaniu należy im podpowiedzieć sposób, za pośrednictwem którego będą w stanie to zrobić. Zrobić, ale inaczej. Co mam na myśli? Otóż, cały sekret kryje się w tym, by zaprząc do pracy te wszystkie sytuacje, zdarzenia, gdy mamy tak zwane natchnienie, gdy czujemy inspirację, czy wreszcie znajdujemy jakiś ciekawy koncept. Bo gdy już go znajdziemy, gdy wpadniemy na coś ciekawego, to wtedy musimy zamknąć go w postać „szklanego paciorka” (krótki opis zakończony puentą) i gdy jesteśmy przed przygotowaniem swojej prezentacji  – wyciągnąć go z szuflady i zastosować.  Czyli wybrać te, które najlepiej pasują do sytuacji i z nich złożyć 60% – 70% swojej prezentacji, a pozostałą część, czyli 30%-40% opracować na zasadzie dodania treści dostosowanych do realiów spotkania. I w takim ujęciu dobra/wyróżniająca/wybitna prezentacja jest możliwa do stworzenia. Ale jej przygotowanie od początku do końca jest… tu – cytując męża Eweliny Hańskiej. Czego i sobie życzę.