Jak to jest stosować storytelling?
W październiku ubiegłego roku, gdy jeszcze można było spotykać się publicznie, a ja byłam świeżo po szkoleniu ze storytellingu, miałam przeprowadzić prelekcję dla studentów Politechniki Gdańskiej.
Studenci – publiczność wymagająca i mimo, że byłam już wyposażona w odpowiednie techniki to wciąż stresowałam się okrutnie przed wystąpieniem (to miała być moja pierwsza w życiu poważna prezentacja w większym gronie przy obcych słuchaczach).
Pamiętam, że było mi gorąco, jak wchodziłam na scenę, ręce lekko drżały, ale odwrotu już nie było, trzeba było rzucić się na głęboką wodę. Miałam wtedy mieć prezentację o specyficznym rodzaju programowania, temat całkiem poważny, zachowując zatem równie poważny ton głosu zaczęłam ją słowami:
„Widzę, że mamy tu duże grono młodych osób, myślę więc, że mogę śmiało wysnuć tezę, że przynajmniej większość z Was…. lubi pizzę.”
Gdy natychmiastowo w odpowiedzi otrzymałam reakcję niekontrolowaną w postaci śmiechu, już poczułam, że ich mam. Drżenie rąk ustało, temperatura stopniowo wróciła do normy, a ja zaczęłam opowiadać, jak raz po treningu zamówiłam sobie pizzę i rozłożyłam na czynniki pierwsze cały proces takiego zamówienia i dostawy, aż tu nagle się okazało, że programowanie korzysta z bardzo podobnych mechanik. Widziałam, że mnie słuchali i czułam, że mam ich w garści. I może i zacięłam się w połowie prezentacji, ale zupełnie się tym nie przejęłam. Na chłodno wzięłam głębszy oddech, sama zrobiłam sobie przytyk „ah ten niezręczny moment, gdy prowadzący zapomina co chciał powiedzieć…” i pociągnęłam dalej temat bez śladu początkowego stresu.
Gdy zaś dotarliśmy do końca prezentacji i widziałam, że nie obudzili się dopiero co z letargu, a dalej uważnie śledzili moją wypowiedź, napełniło mnie to tak ogromną satysfakcją i energią, że jeszcze przez dobre kilka godzin mnie wręcz roznosiło. Pewność siebie wzrosła, na własnej skórze przekonałam się, że magia storytellingu naprawdę działa, więc gdy następnym razem dostałam propozycję wystąpienia znów przed studentami, nie wahałam się przed decyzją ani przez moment, tylko zaraz wzięłam się do pracy, by odszukać kolejne ciekawe porównania i rozmyślać czym by tu tym razem zaskoczyć słuchaczy.
Muszę przyznać, że zawsze lubiłam bazować na porównaniach, im bardziej obrazowe lub życiowe, tym lepiej, bo człowiek może je łatwiej zrozumieć. To było wielkie olśnienie uświadomić sobie, że wrzucenie metafor i historyjek do prezentacji wyprowadza ją na zupełnie inny poziom i nagle się okazuje, że nie trzeba przedstawiać faktów na sucho, a zamiast tego można się dobrze bawić opowiadając ciekawostki, które niespodziewanie przekładają się na zagadnienia merytoryczne.
Paulina Schoenfeld
Programista Asseco, Departament Rynku Kapitałowego