Oto, co ostatnio mnie spotkało – dwie historie dotyczące opanowania tremy.
Sytuacja pierwsza. Wracałem samochodem z Gdańska i słuchałem ciekawej audycji dotyczącej roli suflera w teatrze. Jeden z zaproszonych gości, opowiadając o swojej profesji, przytoczył powiedzenie pewnego dyrygenta, który miał w zwyczaju powtarzać, że: „Albo głowę masz w partyturze, albo partyturę w głowie”. To bardzo trafne ujęcie zagadnienia przygotowania się przed prezentacją. Bo, czy nie jest tak, że sprawność w odtworzeniu utworu muzycznego, czy lekkość i swoboda (w naszej sytuacji) w mówieniu na forum, biorą się z tego, że treść została wielokrotnie przemyślana i odtworzona? Można by powiedzieć, że swoboda w byciu na forum jest dzieckiem powtórki i ćwiczenia. Wtedy i tylko wtedy „partytura jest w głowie”
Sytuacja druga. Moja żona Małgosia jest naukowcem i pracuje w jednym zespole z profesorem Krzysztofem Kaniastym, który na co dzień wykłada na Indiana University of Pennsylvania w Stanach Zjednoczonych. Cały zespół zajmuje się zjawiskiem lęku, a ich ostatnia dyskusja dotyczyła tremy. Profesor Kaniasty, człowiek z wielkim poczuciem humoru, powiedział mniej więcej tak: „Kiedyś, przygotowując się do wykładu, zabierałem z sobą wiele książek i materiałów, ale działo się tak do pewnego momentu. Otóż kiedyś, objuczony materiałami, szedłem na wykład i przypadkowo spotkałem starszego profesora z mojego uniwersytetu. Ten życzliwy człowiek zapytał mnie: „A gdzie ty Chris się wybierasz z tyloma materiałami?”. – „No, jak to gdzie? Idę na wykład”. – „A wiesz – odparł ten pierwszy – że ja też. Jadę na lotnisko, bo mam wykład, odbieram właśnie Nobla i nie mam nic ze sobą”. „Bo pewnie – wtrącił profesor Kaniasty – masz już wszystko w głowie”. „Nie” – odparł noblista. – „Eee, nie w głowie. W dupie!”.
Jak więc widać, to jest drugie miejsce, nad którym warto się pochylić w naszych rozważaniach o tremie. „Miejsce”, czy raczej strategia, czy też sposób myślenia o wystąpieniu, bo ta druga historia mówi wprost o dystansie do sytuacji, o tym, że nie należy wszystkiego brać do siebie.
Jak połączyć te dwa stanowiska?
Cóż, wyjaśnienie wydaje się dość proste. Jedno ze starych psychologicznych praw mówi: „Podczas wykonywania pracy rośnie twoja efektywność, gdy koncentrujesz się na zadaniu, a nie na sobie”. Jesteśmy lepsi, gdy nasza uwaga jest skupiona na tym, co chcemy zrobić, a nie na tym, co aktualnie przeżywamy i myślimy. A w przypadku wystąpienia i doświadczania tremy, dobre przygotowanie – „partytura w głowie”- daje nam swobodę i lekkość w odtwarzaniu przesłania. Dlaczego tak się dzieje? Oto nie musimy już zużywać wielu zasobów, by wydobywać przyswojony materiał – teraz możemy koncentrować się na zadaniu. A z kolei druga strona medalu: „w d…” mówi mniej więcej tyle, że zdrowy dystans, traktowanie wystąpienia jako wydarzenia, które nie jest czymś z kategorii „życie czy śmierć”, pomaga nam w utrzymaniu uwagi na tym, jak mówimy, jak reaguje sala, a nie na sobie. Tak więc „w głowie” i „w d…” to dwie strony jednego medalu. Czego i sobie życzę.
Ps. Na koniec wzmianka. Opracowaliśmy test badania strategii radzenia sobie z tremą. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu – tutaj.