Po tym dziesięciosekundowym fragmencie, ów prezenter może przez następne kilka minut mówić o tym, jak jesteśmy oceniani przez klientów, kontrahentów z perspektywy profesji, jaką uprawiamy. I gdy już wyczerpie swój pierwszy punkt może powiedzieć: „To zupełnie tak, jak w historii Stefana.”, poprzez co na nowo wywoła falę rozbawienia. Następnie może przejść do drugiej części swojej prezentacji, w której opowie o tym, jak rola społeczna wpływa na naszą percepcję, jak uwrażliwia nas na niektóre aspekty rzeczywistości, a na inne – czyni nas ślepymi. I tu znowu może wykorzystać humor, mówiąc na przykład tak: „Studenckiemu małżeństwu z piątego roku urodziły się trojaczki. W akademiku zorganizowano uroczystość. Na imprezę zeszli się przedstawiciele różnych kierunków studiów. I tak, każdy zaglądał do becika i zachwycał się na swój sposób maleństwami. Przyszła Zosia z polonistyki, pochyliła się nad trojaczkami i kwiecistym językiem zaczęła opisywać każde z nich. Potem nachylił się Tomek z AWFu i w żołnierskich słowach opowiedział o przyszłych walorach fizycznych każdego z nich. Na końcu nachylił się Zbyszek po weterynarii i powiedział: ‘Ja, to trzecie, to bym uśpił’”. I po tej – jakże wyrafinowanej anegdocie – nasz prezenter może opowiedzieć na przykład o dwóch rzeczach, które w jego ocenie są istotne dla słuchaczy. Humor nadaje lekkość i także – co starałem się tu pokazać – wznieca energię do tego, by dalej słuchać mówcy, by towarzyszyć mu w rozwijaniu myśli.
P.S. Anons – już niedługo pojawi się na rynku moja nowa pozycja: „O ripoście i poczuciu humoru w wystąpieniu publicznym”.