
„Nie ma biednych krajów, są tylko źle zarządzane”
Peter Drucker.
Wracam ze spóźnionych/odkładanych wakacji i podzielę się jedną refleksję.
„Co może cię skłonić, żeby w temperaturze 30° (i wyżej) chodzić w gumowcach? Dodajmy, nie przez jeden dzień, tydzień, czy miesiąc, ale cały rok?
Odpowiedź przynosi kubańska ulica: zwykłe buty, których tu brakuje są zbyt drogie, albo brak odpowiednich rozmiarów, dlatego część ludzi chodzi w wysokich kaloszach.


„Trzykrotne biada”
Jeżeli nie dasz się zwieść blogom, opisującym roztańczoną ludność Hawany, pięknym obrazkom: lazurowego Oceanu, widokowi białych plaż, pogodnej muzyce „Buena Vista Social Club”, czy atmosferze w barze, to… zobaczysz ludzi, którzy poruszają się w matni: chodzą, stoją, robią, ale nie widać rezultatów/efektów ich działania.


A, na ulicy otoczą cię i usłyszysz prośby o: „leki na ból dla chorej matki”, „ubranie”, „jedzenie dla dziecka” i nagle poczujesz jak osacza cię wyzierającą, potworna bieda.
Wieczorem przejeżdżając przez małe miasteczka zobaczysz brak oświetlenia (blackout, który trwa do 20 h), na ulicach jednokonne bryczki, modele samochodów sprzed 70 lat i takie, która pamiętasz z dzieciństwa, jedzenie jest na kartki, miesięcznie ludzie dostają maksymalnie 50 $. To wszystko nasunie ci na myśl trzykrotne „biada”.


Pierwsze „biada” ludziom, którzy mają złych przywódców/liderów.
Drugie „biada” społeczeństwom, które jest pod jarzmem chorego, nieefektywnego systemu.
Trzecie „biada” tym, którzy uwierzą, jak jeden z naszych tutejszych przewodników, w dobre położenie swojego kraju. On, który nie zdawał sobie sprawy, że współczesny świat – bezdyskusyjnie – Kubie odjechał, lub – który recytował propagandowe teksty i nie chciał widzieć dziesiątek żebrzących ludzi.


A wracając do trafnego zdania Druckera, który powiedział nam mniej więcej tyle, że wodząc palcem po mapie doszedł do wniosku: „Nie ma”. Podróżuje po świecie zauważył: „Nie znalazłem”. Oglądając atlas stwierdził – „Nie widzę”… kraju, który by był biedny. Ale są takie gdzie katastrofę sprowadzili ludzie zarządzający.
I ważne dopowiedzenie. Sprawa nie dotyczy tylko polityki, ale zarządzania w ogólności, np. w firmie, szkole, na uniwersytecie, czy w małym zespole.
Kuba, kraj z ogromnym potencjałem turystycznym, zasobami naturalnymi, fantastycznym położeniem i… brakiem zarządzania zapada się na naszych oczach.


Dodajmy, „zarządzania”, które nie definiujemy jako stanowisko, tytuł, mandat, funkcję, ale unikalną sprawność w:
po pierwsze – tworzeniu realnej/obiecującej koncepcji,
po drugie – zdolności do przekonywania i pozyskiwania innych, oraz
po trzecie – wytrwałej pracy w dłuższej perspektywie czasowej.
Sprawność tą opisuje prosty akronim 3 x „K”: koncepcja – komunikacja – konsekwencja.
Wszystko zaczyna się od myślenia, gdzie pomysł rodzi się w czyjeś głowie. Potem jest mówienie – opowiadanie o idei, prezentowanie jej innym, a na końcu przychodzi działanie, które wcielania w życie to, co zostało wykreowane. I tak oto – wymyślona i opowiedziana idea materializuje się w życiu danej społeczności w postaci: systemu, procedury, innowacji, usługi, produktu.
A co do Kuby, obraz przygnębiający, ale też motywujący do tego, by dbać o dobór, rozwój, kształcenie, styl tych, co są „na górze”, bo w przeciwnym wypadku czekają nas wysokie kalosze.
Jak widać, nie jest to miła pocztówka z wakacji, choć Karaiby (bezdyskusyjne) pozostają krainą bajecznie piękną, która na podróżujących rzuca zniewalający urok. I to właśnie tworzy słodko-gorzkie wspomnienie.
PS. Oczywiście, na sytuację Kuby można też patrzeć w kluczu „strefy zgniotu”, tzn. niefortunnego położenia geograficznego państwa, które systemowo, na przestrzeni swojej historii niszczone jest przez sąsiadujące mocarstwa, czyli w opisanym przypadku – inwazja dokonana przez Królestwo Hiszpanii, potem Wielkiej Brytanii, czy wreszcie przeciąganie liny między ZSRR a USA.
Jednak, bliższe jest mi spojrzenia personalistyczne gdzie – ostatecznie – coś od człowieka/grupy ludzi zależy, bo jak mawiał klasyk: „lawina od tego bieg swój zmienia, po jakich toczy się kamieniach”.

